Woda, osiem wersów płynie jak leniwy strumień
Inspiracji kropla, każda doba to krok bliżej źródeł
O niej często właśnie mówię, że to nowa fala
Po to by ugasić plastykowy żar, który spala
To co kiedyś było piękne, żyło z wdziękiem
Dziś jak Atlantyda skrywa się to coraz głębiej
Dnem jest to co chciałbym powyciągać na powierzchnię
Ty też wiesz, że wreszcie wyjdziemy po to powietrze
Powietrze? dziwna mieszanka jak w polskich realiach rap gra
Patrzę na tą scenę gdzie hoduje się dwutlenek
Jedni w maskach, inni dawno podusili się od kłamstwa
Nie mów mi, że jest inaczej, ja nie zacznę klaskać
Patrz na tych ziomków zmieniających się jak monsun
Raz, dwa, trzy, stają się kimś innym w końcu
Ty poczuj podmuch zmian wiatru a tusz to zwykłość
Wiesz? a tego wiatru przyszłość to cyklon
To czas zastanawiać się nad światem więc myśl
Podziel go na te cztery proste, zwykłe elementy
Woda, powietrze, ziemia, ogień, do czterech policz
Teraz to podziel jutro ułożymy to w monolit
Ziemia, imion księga mówi, że jestem jej darem
Wszyscy gdzieś po niej pędzimy, każdy chce być jak najdalej
Z jednej gliny niby a różnimy się jak Kain i Abel
Stoję na niej przyglądając się jak upadł neo babel
Już niewielu włada językiem, który chce pojąć
Niewielu wkłada serce czując tę ziemię jałową
Mój grunt to słowo, mój bunt to słowo, bo siła w słowie
c**olwiek powiesz, bycie sobą to jest mój ogień
Ogień? ja mam go, idź i powiedz o tym wszystkim
Uderz w mój honor a spłoniesz od pierwszej lepszej iskry
Za bardzo poetycki? raczej za bardzo zwykły dla was
Niech płoną myśli, po co je ukrywać w czterech ścianach?
Ja wciąż świadomie rozpalam to co inni gaszą
Bo mam płomień, mam tą siłę, którą nazwiesz pasją
Nie pytaj jak? kto? dlaczego? tylko weź tą EP'kę
Ty weź tą EP'kę, bo ona jest naszym dzieckiem
To czas zastanawiać się nad światem więc myśl
Podziel go na te cztery proste, zwykłe elementy
Woda, powietrze, ziemia, ogień, do czterech policz
Teraz to podziel jutro ułożymy to w monolit
Inspiracji kropla, każda doba to krok bliżej źródeł
O niej często właśnie mówię, że to nowa fala
Po to by ugasić plastykowy żar, który spala
To co kiedyś było piękne, żyło z wdziękiem
Dziś jak Atlantyda skrywa się to coraz głębiej
Dnem jest to co chciałbym powyciągać na powierzchnię
Ty też wiesz, że wreszcie wyjdziemy po to powietrze
Powietrze? dziwna mieszanka jak w polskich realiach rap gra
Patrzę na tą scenę gdzie hoduje się dwutlenek
Jedni w maskach, inni dawno podusili się od kłamstwa
Nie mów mi, że jest inaczej, ja nie zacznę klaskać
Patrz na tych ziomków zmieniających się jak monsun
Raz, dwa, trzy, stają się kimś innym w końcu
Ty poczuj podmuch zmian wiatru a tusz to zwykłość
Wiesz? a tego wiatru przyszłość to cyklon
To czas zastanawiać się nad światem więc myśl
Podziel go na te cztery proste, zwykłe elementy
Woda, powietrze, ziemia, ogień, do czterech policz
Teraz to podziel jutro ułożymy to w monolit
Ziemia, imion księga mówi, że jestem jej darem
Wszyscy gdzieś po niej pędzimy, każdy chce być jak najdalej
Z jednej gliny niby a różnimy się jak Kain i Abel
Stoję na niej przyglądając się jak upadł neo babel
Już niewielu włada językiem, który chce pojąć
Niewielu wkłada serce czując tę ziemię jałową
Mój grunt to słowo, mój bunt to słowo, bo siła w słowie
c**olwiek powiesz, bycie sobą to jest mój ogień
Ogień? ja mam go, idź i powiedz o tym wszystkim
Uderz w mój honor a spłoniesz od pierwszej lepszej iskry
Za bardzo poetycki? raczej za bardzo zwykły dla was
Niech płoną myśli, po co je ukrywać w czterech ścianach?
Ja wciąż świadomie rozpalam to co inni gaszą
Bo mam płomień, mam tą siłę, którą nazwiesz pasją
Nie pytaj jak? kto? dlaczego? tylko weź tą EP'kę
Ty weź tą EP'kę, bo ona jest naszym dzieckiem
To czas zastanawiać się nad światem więc myśl
Podziel go na te cztery proste, zwykłe elementy
Woda, powietrze, ziemia, ogień, do czterech policz
Teraz to podziel jutro ułożymy to w monolit