Budzi się nasze mieszkanie
Krzesło i tapczan i drzwi
za chwilę wspólne śniadanie
i pierwsza kłótnia o nic
Budzą się nasze kłopoty
dokładnie siódma pięć
biegniemy razem do okien
sprawdzić czy pada deszcz
Znowu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
Kochana mam już dosyć
ciągłych narzekań i łez
w robocie tyle roboty
jakiej nie twoja rzecz
Czasami w sennych marzeniach
w pałacu żyję jak lord
dziewczyny co chwilę zmieniam
pieniędzy pęcznieje stos
I wtedy zrywam się z krzykiem
przecieram oczy ze snu
cieszę się twoim dotykiem
i tym co powiesz mi znów
Czemu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
I tyle będzie wokół
wymówek żalów łez
na które brak sposobu
lecz to już nasza rzecz
Krzesło i tapczan i drzwi
za chwilę wspólne śniadanie
i pierwsza kłótnia o nic
Budzą się nasze kłopoty
dokładnie siódma pięć
biegniemy razem do okien
sprawdzić czy pada deszcz
Znowu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
Kochana mam już dosyć
ciągłych narzekań i łez
w robocie tyle roboty
jakiej nie twoja rzecz
Czasami w sennych marzeniach
w pałacu żyję jak lord
dziewczyny co chwilę zmieniam
pieniędzy pęcznieje stos
I wtedy zrywam się z krzykiem
przecieram oczy ze snu
cieszę się twoim dotykiem
i tym co powiesz mi znów
Czemu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
I tyle będzie wokół
wymówek żalów łez
na które brak sposobu
lecz to już nasza rzecz