Znikąd z miłością, nastego lipcopada roku...,
drogi szanowny kochana, zresztą to się nie liczy,
nieważne kto, bo sam diabeł, szczerze mówiąc, z mroku
nie wydobędzie już twarzy, nie twój, lecz i niczyj
wierny przyjaciel pozdrawia serdecznie z jednego
spośród pięciu kontynentów, tego co się wspiera
na kowbojach, kochałem cię bardziej niż raj i Samego,
więc dalej mi do ciebie niż do nich jest teraz,
dziś, późną nocą, w uśpionej dolinie, na dnie,
w miasteczku, które śnieg po klamki zawiał,
w ciemnościach skręcam się na prześcieradle
(jak nie wspomniano niżej zamknąć nawias) -
i za morzem bez końca nie potrafiąc usnąć,
mamroczącym zaimkiem „ty" próbuję wzruszyć
poduszkę, kiedy ciało, obłąkane l***ro,
zarys postaci twojej chce powtórzyć...
drogi szanowny kochana, zresztą to się nie liczy,
nieważne kto, bo sam diabeł, szczerze mówiąc, z mroku
nie wydobędzie już twarzy, nie twój, lecz i niczyj
wierny przyjaciel pozdrawia serdecznie z jednego
spośród pięciu kontynentów, tego co się wspiera
na kowbojach, kochałem cię bardziej niż raj i Samego,
więc dalej mi do ciebie niż do nich jest teraz,
dziś, późną nocą, w uśpionej dolinie, na dnie,
w miasteczku, które śnieg po klamki zawiał,
w ciemnościach skręcam się na prześcieradle
(jak nie wspomniano niżej zamknąć nawias) -
i za morzem bez końca nie potrafiąc usnąć,
mamroczącym zaimkiem „ty" próbuję wzruszyć
poduszkę, kiedy ciało, obłąkane l***ro,
zarys postaci twojej chce powtórzyć...