.

Myszka Miki Lyrics

Budzę się szarym świtem i chwytam się za serce
czy coś tam jeszcze bije, czyżbym miał jeszcze szczęście?
A może jest już po mnie, bo mam buty woskowane
ku śmierci kołowrotek, bezsensowny ten sam ranek.
Nie ma z kim, nie ma o czym, nie ma co i nie ma jak
nie ma gdzie i nie ma po co, każdy jest z sobą sam.
Wychudły Don Kichot siodła swą Rozynantę,
a ślepy bóg za sterem znów prowadzi naszą łajbę.

Telefon niech milczy - nagranych uczuć dramat,
złe wieści jak bezpieka także przychodzą z rana.
Już na wpół czujny, na wpół złapany w nocy wnyki,
mógłbym się zaśmiać, lecz mam uśmiech Myszki Miki
Ranki bym zniszczył.

W radiu gra Chick Corea - prezenter dobry człowiek -
zaprawdę jest wesoło niczym w rodzinnym grobie.
Uśmiecham się jak mumia, mam wory pod oczami,
różowy świt mnie nudzi, a dzień nowy już nie mami.

Coś pleciesz o tym, co byś znów ze mną robić chciała,
pomału stygnie pościel, dołki po rozgrzanych ciałach.
Wszystko obleka szarość - jak orzec czyjąś winę,
drwal machnął swą siekierą, łączącą przeciął linę.
Dwa łóżka jak dwa kraje dzielą pograniczne słupy,
wzdłuż ozdób na tapecie ciągną się kolczaste druty.
Gdy sen nadejdzie błogi, już nie męczą żadne zmory.
wszak była we mnie miłość - dziś jest pusta złość i gorycz.
Druty bym zniszczył.

Przeklęta ta godzina, ten moment, chwili przelot,
gdy rzeczy się wahają na styku czerni z bielą,
gdy jeszcze półmrok toczy odwieczną wojnę z brzaskiem,
bezsenność jest cierpieniem, palącym w oczach piaskiem.

A wszystko huczy w głowie i tępo kłuje w boku,
chciałbym na dobre zasnąć, nie myśleć i mieć spokój.
Z łokciami na kolanach - słyszę, jak łzy twoje płyną
Na życie już za późno - za wcześnie, żeby ginąć.
Co było jeszcze wczoraj, niepotrzebne dziś nikomu,
Ostatni kawy łyk, bo nie ma więcej kawy w domu.
Wszak przyjdzie, co przyjść musi, nadejdzie nieproszone,
Chleb z masłem zawsze spada na posmarowaną stronę
Masło bym zniszczył

Mówisz mi o nadziei i siecią słów oplatasz,
co jak szpiegowskie sondy krążą dookoła świata.
Rozebrać się z piżamy może bym i umiał jeszcze,
dwadzieścia lat mówiłem, dziś mi się już mówić nie chce.

Z plakatu w ubikacji knur opasły do mnie mruga,
Pędząc zabiera wszystko spienionej wody struga.
Spłukuje to, co było i niesie wprost do ścieku,
a mnie tu przyjdzie zostać, nim zbraknie mi oddechu.

Macam się po nadgarstku, na dworze prawie świta,
zegar godziny bije i kolejnym dniem nas wita.
Już na wpół czujny, na wpół złapany w nocy wnyki,
mógłbym się zaśmiać głośno, lecz mam uśmiech Myszki Miki
Miłość bym zniszczył.
Report lyrics
Świat wg Nohavicy (2008)
Dokąd się śpiewa Cieszyńska Starszy pan Idą po mnie Petersburg Sarajewo Na schodkach fontanny Robinson Pijcie wodę Pochód zdechlaków Myszka Miki Gdy odwalę kitę Margita Gdy jutro skoro świt Niczym jeleń Pastuch Sylwetka Czego nie mam Na stacji Jerzego z Podebrad Zaślubieni Koszulka Przyjaciel Panie Prezydencie Futbol Niczym długa cienka struna Darmodziej Moja mała wojna Plebs blues Kometa Mam ledwie bliznę Anioł stróż