I widziałem, jak zstępował na ziemię młody lew szablasty, zwiastun końca świata, władca planety, komety Haleya. A na głowie miał czapkę ze żmijami przy bakach, w ręku zaś sztylet z rubinem. Od głowy do stóp odziany w purpurę i złoto. Na jego widok monety w skarbcach przewracały się lubieżnie złorzecząc i przeklinając: "Będziemy wydawane!"
"Będziemy wydawane!" mówiły. I zaczęli grzeszyć, nawet ci, którzy nigdy wcześniej tego nie robili i się do tego nie nadawali.
Albowiem tak rozpoczyna się koniec.
O, pokój z tobą, lwie szablasty, duchu czarny, z czarną wątrobą!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, o czarnym sercu i czarnych płucach!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, o czarnej żółci i kłach sterczących!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, z jedną kością w tysiącu postaci.
Aniole nasz - prowadź nas. Do Tatr tych idźmy. Nikt nie prosił, byś tęczą nam, skrzydłem. Ostatnieśmy echo twojego sonetu, dźwięczymy sami. Majestat nasz gorzki l***ru nie kłamany i w górskiego jeziora zwierciadle.
Aniole! Wnijdź w nasze amfilaty! Wnijdź w swoje sale w przeciwległym porządku, abyśmy w centrum zeszli się.
"Będziemy wydawane!" mówiły. I zaczęli grzeszyć, nawet ci, którzy nigdy wcześniej tego nie robili i się do tego nie nadawali.
Albowiem tak rozpoczyna się koniec.
O, pokój z tobą, lwie szablasty, duchu czarny, z czarną wątrobą!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, o czarnym sercu i czarnych płucach!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, o czarnej żółci i kłach sterczących!
O, pokój z tobą, lwie szablasty, z jedną kością w tysiącu postaci.
Aniole nasz - prowadź nas. Do Tatr tych idźmy. Nikt nie prosił, byś tęczą nam, skrzydłem. Ostatnieśmy echo twojego sonetu, dźwięczymy sami. Majestat nasz gorzki l***ru nie kłamany i w górskiego jeziora zwierciadle.
Aniole! Wnijdź w nasze amfilaty! Wnijdź w swoje sale w przeciwległym porządku, abyśmy w centrum zeszli się.