Tja
Rzygam tym najebanym miastem
Najebanym krajem
Gdzie trzeźwy wydaje się jedynie martwy beton
Kiedy przemykam w bezruchu nocy skrajem
A 157 niesie mnie gdzieś daleko
Dalej od miejsca, gdzie czeka zimna miłość
Uczucie które tliło się, płonęło i zgasło, ale
Nie chcę przyznać, że coś się skończyło
Mimo że nie byłoby to zabójstwem a łaską
Sam pewnie znasz to, w znoju i trudzie
Ludzkie uczucia giną tutaj szybciej niż ludzie
I czasem trzeba dobić konające marzenie
Patrzę na siebie w szybie, mam wzrok jak szaleniec
Kochanie, będę szczery, wybacz mi
W piosence ja i ty, nie będzie zwrotek dwa i trzy
Odkochaj nas i chodźmy stąd
Niech zamiast czasu płynie prąd
To niby oczywiste co nawijam, ale przecież
Sami nie wiecie czy to o muzyce czy kobiecie
A żeby do ironii dodać jeszcze plus jeden
Muszę powiedzieć, że sam tego nie wiem
Bo wszystko mi się jebie od nadmiaru
I może tylko czasem, kiedy jestem po paru
Znajduję rozwiązania, nie kolejne pytania
Tylko że zwykle zapominam je do rana
I znów życie mnie przegania, znów się gubię,
Znów czuję to samo widząc znów cię w klubie
Znów cię słyszę w domu, chociaż cie nie ma znów
Umysł płata mi figle, to znany temat i znów ten schemat
Znów nawiązałem do ciebie, jaką kiedyś byłaś, jaką cię znałem
Ostatni kawałek znów, taki jak tutaj
Mówią że nie żyjesz, a ja ciągle cię szukam
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Nie będzie wiedział o mnie nikt.
Nie będzie wiedział o mnie nikt...
Rzygam tym najebanym miastem
Najebanym krajem
Gdzie trzeźwy wydaje się jedynie martwy beton
Kiedy przemykam w bezruchu nocy skrajem
A 157 niesie mnie gdzieś daleko
Dalej od miejsca, gdzie czeka zimna miłość
Uczucie które tliło się, płonęło i zgasło, ale
Nie chcę przyznać, że coś się skończyło
Mimo że nie byłoby to zabójstwem a łaską
Sam pewnie znasz to, w znoju i trudzie
Ludzkie uczucia giną tutaj szybciej niż ludzie
I czasem trzeba dobić konające marzenie
Patrzę na siebie w szybie, mam wzrok jak szaleniec
Kochanie, będę szczery, wybacz mi
W piosence ja i ty, nie będzie zwrotek dwa i trzy
Odkochaj nas i chodźmy stąd
Niech zamiast czasu płynie prąd
To niby oczywiste co nawijam, ale przecież
Sami nie wiecie czy to o muzyce czy kobiecie
A żeby do ironii dodać jeszcze plus jeden
Muszę powiedzieć, że sam tego nie wiem
Bo wszystko mi się jebie od nadmiaru
I może tylko czasem, kiedy jestem po paru
Znajduję rozwiązania, nie kolejne pytania
Tylko że zwykle zapominam je do rana
I znów życie mnie przegania, znów się gubię,
Znów czuję to samo widząc znów cię w klubie
Znów cię słyszę w domu, chociaż cie nie ma znów
Umysł płata mi figle, to znany temat i znów ten schemat
Znów nawiązałem do ciebie, jaką kiedyś byłaś, jaką cię znałem
Ostatni kawałek znów, taki jak tutaj
Mówią że nie żyjesz, a ja ciągle cię szukam
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Na tle hałasu, który budzi pomruk pijanych ludzkich mas
Gdy świat układa się do snu dziś, w niezdrowym pędzie mówiąc "pas"
Układam wersy te bez sensu, wtopiony w szary brudny świt
Bo nim policzę tu do pięciu, nie będzie wiedział o mnie nikt
Nie będzie wiedział o mnie nikt.
Nie będzie wiedział o mnie nikt...