Piątek wieczór, w lokalu spory gwar
W kieliszkach tonie po tygodniu żal
Miłe dziewczę oparte jest o bar
Próbuje wzrokiem wzniecić we mnie żar
Gdy podsuwa swoją pierś
Słyszy druzgocący szept:
„Kochanie nie wydoisz mnie,
Ja noszę spodnie a nie dres
Mogę ci podarować wiersz, jeśli chcesz'
Głupia sprawa, dziewczyna wzięła wiersz
A ja speszony tłumaczyłem się
Potem razem przy barze minął czas
Nad ranem z knajpy wyganiano nas
Kiedy czasem gorzko drwi
Dzwoni, by powiedzieć mi:
„Kochanie nie wydoisz mnie,
Ja noszę spodnie a nie dres
Mogę ci podarować wiersz, jeśli chcesz'
W kieliszkach tonie po tygodniu żal
Miłe dziewczę oparte jest o bar
Próbuje wzrokiem wzniecić we mnie żar
Gdy podsuwa swoją pierś
Słyszy druzgocący szept:
„Kochanie nie wydoisz mnie,
Ja noszę spodnie a nie dres
Mogę ci podarować wiersz, jeśli chcesz'
Głupia sprawa, dziewczyna wzięła wiersz
A ja speszony tłumaczyłem się
Potem razem przy barze minął czas
Nad ranem z knajpy wyganiano nas
Kiedy czasem gorzko drwi
Dzwoni, by powiedzieć mi:
„Kochanie nie wydoisz mnie,
Ja noszę spodnie a nie dres
Mogę ci podarować wiersz, jeśli chcesz'