Jest taka biel, jest taka czern,
jest taki szal, jest taka plec.
Jest taka smierc. Patrz...
Do konca bez drogi w dol,
do konca na jednej z lin.
Bezpieczniej nie mowic nic,
przestrzenia oplatac bol.
Reakcje, reakcje, reakcje.
Chce wiedziec, co czeka mnie.
Arkana przykladam do ust,
a tarot juz wie.
Panna - czystosc, Skorpion - smierc,
Lew to duch, a Wodnik swiatlo Boga.
Glupiec brnie w przepasci wir.
Bez wiary wierzy tylko w slowa.
Czasami przebijam sie przez druty,
stalaktyty bedace sztyletami.
Lacze sie z mini poprzez nerwy
i czuje, jak jestem tchnieniem.
Kocham placz, kocham smiech,
czuje, kocham, widze,
slysze spiew,
Tutaj i teraz, i tam.
Jak dlugo mozna isc bez ryzyka,
bez potkniec i prob?
Cudzolostwa z sumieniem,
pelnym zadzy natchnieniem?
Ludzie-ptaki, Ludzie-ryby,
Ludzie-psy.
Kazdy walczy jedynie
ze swym wlasnym istnieniem.
Grzech przyszedl tu,
wdarl sie w zakon, wnetrze,
Noc scalenia z dniem.
Przebil mnie rozkosza mysli nagich scen,
Szalenstwem ognia, ktory wrze.
Astrologia narodzila sie tam,
gdzie byl Bog.
Czuje ogien i wode, czuje zycie stworzone.
Przez wymiar nadziei chce dawac i brac.
W mojej ciszy zakon spi.
Na habitach nie ma juz krwi.
Na oltarzach przemienia sie Syn.
Czy potrafisz zbawic mnie,
By w obliczu Stworcy
gniew nie rozpalal Jego warg?
Mam w jego oczach zgode na sen,
Mam w Jego dloniach zgode na smierc.
A moj proch od zarania czeka.
jest taki szal, jest taka plec.
Jest taka smierc. Patrz...
Do konca bez drogi w dol,
do konca na jednej z lin.
Bezpieczniej nie mowic nic,
przestrzenia oplatac bol.
Reakcje, reakcje, reakcje.
Chce wiedziec, co czeka mnie.
Arkana przykladam do ust,
a tarot juz wie.
Panna - czystosc, Skorpion - smierc,
Lew to duch, a Wodnik swiatlo Boga.
Glupiec brnie w przepasci wir.
Bez wiary wierzy tylko w slowa.
Czasami przebijam sie przez druty,
stalaktyty bedace sztyletami.
Lacze sie z mini poprzez nerwy
i czuje, jak jestem tchnieniem.
Kocham placz, kocham smiech,
czuje, kocham, widze,
slysze spiew,
Tutaj i teraz, i tam.
Jak dlugo mozna isc bez ryzyka,
bez potkniec i prob?
Cudzolostwa z sumieniem,
pelnym zadzy natchnieniem?
Ludzie-ptaki, Ludzie-ryby,
Ludzie-psy.
Kazdy walczy jedynie
ze swym wlasnym istnieniem.
Grzech przyszedl tu,
wdarl sie w zakon, wnetrze,
Noc scalenia z dniem.
Przebil mnie rozkosza mysli nagich scen,
Szalenstwem ognia, ktory wrze.
Astrologia narodzila sie tam,
gdzie byl Bog.
Czuje ogien i wode, czuje zycie stworzone.
Przez wymiar nadziei chce dawac i brac.
W mojej ciszy zakon spi.
Na habitach nie ma juz krwi.
Na oltarzach przemienia sie Syn.
Czy potrafisz zbawic mnie,
By w obliczu Stworcy
gniew nie rozpalal Jego warg?
Mam w jego oczach zgode na sen,
Mam w Jego dloniach zgode na smierc.
A moj proch od zarania czeka.