Często zadaję pytanie, jak długo wytrzymam w świecie, który jak szmatę mnie z życia wyrzyna, ile jeszcze dni będę potrafił skonsumować, ile jeszcze sekund za chemią będę się chować.
Do organizmu wprowadź odpowiednie wzory, wypędzą potwory, światu nadaje kolory.
Oszukuję sam siebię, bo mnie w chuj oszukali, jestem za mały, ktoś z góry nas ustalił.
Ty kurwa nie wiesz, jak ciężko jest żyć z zarazą, niech zejdą aniołowie i w chuj mnie stąd wymarzą. Bo inaczej frustacja może sięgnąć zenitu, nawet Jerzy Kukuczka nie zdobył tego szczytu.
Nie będę wył do PITu i użalał się nad sobą, nie jestem, nie byłem i nie będę nigdy tobą.
A problemów podobno nie da się porównać.
Więc wara od oceny mojego prywatnego gówna.
Pochyła równia i pędzący wagonik, a lufa coraz bliżej mojej pierdolonej skroni.
Lubię s***ery po parku, lubię wybrać się do lasu i poszukać gałęzi, która nie pęknie zawczasu.
Od jakiegoś czasu w symfoni hałasu szukam odpowiedzi na pytania mędrców z atlasu.
Po co to gówno? Skoro i tak bez celu.
Po co robić dobrą minę do złej gry jak wielu?
Nigdy nie potrafiłem dobrze grać żadnej roli. Udawać siebię, nikt w tym mnie kurwa nie wyszkolił. Jedyną naukę, którą dało mi serce, to jak kupować dla siebie waszą atencję. Ceny rosły, widać wszystkim to odpowiada. Twoja rada gówno warta, taka rada się nie nada.
Cera śniada, niebawem stanie się niebiesko-blada. To nie są czcze gadania, mi już wiesz nie wypada.
W jebanej głowie panuje spory mętlik. Jestem taką pizdą, że nie umiem sam zawiązać pętli.
Jeden z drugim nieugięty, rogaty i skrzydlaty.
Kupi stary ??? co do dzisiaj wierzy w skrzaty. Należą mi się baty, należy mi się chłosta, za to, że manipulacją próbowałem się wydostać z piekła, o którym nie masz pojęcia. Nie śmiej bredzić o radości i do życia chęciach.
Wyśpiewam hedonizm, wybierając mizantropię. Jednocześnie we własnych łzach się kurwa topię. Po chuj kruszyć kopię o jebaną pozę. Ja szybko swoje życie do mety dowiozę.
Wybacz mi Boże jeśli jednak istniejesz, choć i tak nie jesteś sędzią, tylko szczęścia złodziejem.
Jestem coraz bliżej, eksploruję własy kres.
??? ???, gówno wiesz jak to jest.
Kres, który już zdążyłem oblać
Sensem ???
Prywatne tragedie tysięcy rodzin, są ich tysiące więc jedna nie obchodzi.
I tak najbardziej na świecie ciszę sobie cenię
Więc w ciszy będę zjeżdżał pod nieświęconą ziemię.
Zakopany pod płotem, jak odpady komunalne. Słowo za słowem coraz bardziej banalne.
media wchodzi w reakcję potrącone alkoholem.
Nie mam siły, chciałbym krzyknąć, że was pierdolę.
Dwa cztery zero na blacie, i chuj wam w dupe, teraz sami sił nie macie. Każdy srałby w gacie. Ja wyśmieję się kostusze, przypierdolę w mur to jej wizytę wymuszę.
A zabieraj mnie w chuj, tam i tak jest lepiej.
Do organizmu wprowadź odpowiednie wzory, wypędzą potwory, światu nadaje kolory.
Oszukuję sam siebię, bo mnie w chuj oszukali, jestem za mały, ktoś z góry nas ustalił.
Ty kurwa nie wiesz, jak ciężko jest żyć z zarazą, niech zejdą aniołowie i w chuj mnie stąd wymarzą. Bo inaczej frustacja może sięgnąć zenitu, nawet Jerzy Kukuczka nie zdobył tego szczytu.
Nie będę wył do PITu i użalał się nad sobą, nie jestem, nie byłem i nie będę nigdy tobą.
A problemów podobno nie da się porównać.
Więc wara od oceny mojego prywatnego gówna.
Pochyła równia i pędzący wagonik, a lufa coraz bliżej mojej pierdolonej skroni.
Lubię s***ery po parku, lubię wybrać się do lasu i poszukać gałęzi, która nie pęknie zawczasu.
Od jakiegoś czasu w symfoni hałasu szukam odpowiedzi na pytania mędrców z atlasu.
Po co to gówno? Skoro i tak bez celu.
Po co robić dobrą minę do złej gry jak wielu?
Nigdy nie potrafiłem dobrze grać żadnej roli. Udawać siebię, nikt w tym mnie kurwa nie wyszkolił. Jedyną naukę, którą dało mi serce, to jak kupować dla siebie waszą atencję. Ceny rosły, widać wszystkim to odpowiada. Twoja rada gówno warta, taka rada się nie nada.
Cera śniada, niebawem stanie się niebiesko-blada. To nie są czcze gadania, mi już wiesz nie wypada.
W jebanej głowie panuje spory mętlik. Jestem taką pizdą, że nie umiem sam zawiązać pętli.
Jeden z drugim nieugięty, rogaty i skrzydlaty.
Kupi stary ??? co do dzisiaj wierzy w skrzaty. Należą mi się baty, należy mi się chłosta, za to, że manipulacją próbowałem się wydostać z piekła, o którym nie masz pojęcia. Nie śmiej bredzić o radości i do życia chęciach.
Wyśpiewam hedonizm, wybierając mizantropię. Jednocześnie we własnych łzach się kurwa topię. Po chuj kruszyć kopię o jebaną pozę. Ja szybko swoje życie do mety dowiozę.
Wybacz mi Boże jeśli jednak istniejesz, choć i tak nie jesteś sędzią, tylko szczęścia złodziejem.
Jestem coraz bliżej, eksploruję własy kres.
??? ???, gówno wiesz jak to jest.
Kres, który już zdążyłem oblać
Sensem ???
Prywatne tragedie tysięcy rodzin, są ich tysiące więc jedna nie obchodzi.
I tak najbardziej na świecie ciszę sobie cenię
Więc w ciszy będę zjeżdżał pod nieświęconą ziemię.
Zakopany pod płotem, jak odpady komunalne. Słowo za słowem coraz bardziej banalne.
media wchodzi w reakcję potrącone alkoholem.
Nie mam siły, chciałbym krzyknąć, że was pierdolę.
Dwa cztery zero na blacie, i chuj wam w dupe, teraz sami sił nie macie. Każdy srałby w gacie. Ja wyśmieję się kostusze, przypierdolę w mur to jej wizytę wymuszę.
A zabieraj mnie w chuj, tam i tak jest lepiej.