To już nie ta prostata co przed laty
Kiedy strumień był mocny jak drut
Teraz czynność rozłożyć trzeba na raty
Nieraz strużka poleje się na but
To już nie ten świtaniec stalowy
Który budził o poranku jak kur
Gdy wkraczałeś niezłomnie w dzień nowy
Jak taternik, pogromca gór
I dziewczyny się kładły łanami
Pod twą kosę czwórkami szły
Teraz jedna się trafi na miesiąc
I z przedszkola miłość ci się śni
To już nie ta wątroba, co przed laty
Co odpierała za ciosem cios
Dziś zostały z niej strzępy i szmaty
I w ogóle okrutny nasz los
Kiedy strumień był mocny jak drut
Teraz czynność rozłożyć trzeba na raty
Nieraz strużka poleje się na but
To już nie ten świtaniec stalowy
Który budził o poranku jak kur
Gdy wkraczałeś niezłomnie w dzień nowy
Jak taternik, pogromca gór
I dziewczyny się kładły łanami
Pod twą kosę czwórkami szły
Teraz jedna się trafi na miesiąc
I z przedszkola miłość ci się śni
To już nie ta wątroba, co przed laty
Co odpierała za ciosem cios
Dziś zostały z niej strzępy i szmaty
I w ogóle okrutny nasz los