Gdy śpisz obca lampy światłu
W półmroku rozgrzanej pościeli
Moje pióro twoje rysy kreśli
słowami tworzonymi pomału
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie
Gdy drzwi zostawiasz otwarte
dla szorstkich zapachów drogi
pomna nocy leżących odłogiem
i wciąż pytań bezsennych czy warto
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie
gdy myśl zmęczona w pół drogi
w dom zawita o stacji tysiąc
daj jej chwilę przy sobie odpocząć
bo ta myśl ciągle myśli o tobie
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie
W półmroku rozgrzanej pościeli
Moje pióro twoje rysy kreśli
słowami tworzonymi pomału
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie
Gdy drzwi zostawiasz otwarte
dla szorstkich zapachów drogi
pomna nocy leżących odłogiem
i wciąż pytań bezsennych czy warto
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie
gdy myśl zmęczona w pół drogi
w dom zawita o stacji tysiąc
daj jej chwilę przy sobie odpocząć
bo ta myśl ciągle myśli o tobie
jakże nazwać, nad którą się czuwa
ciepła garść w oprawie uśmiechu
każde słowo innych słów jest echem
a z nowymi idzie jak po grudzie