.

Szkoda Flow (feat. Łasuch) Lyrics

Siema Borys, co tam?
4 dni chata kurwa przypomina bunkier.
Z góry rzut, fotel, stół zalany trunkiem.
Ulic szum w tle.
Null mówię, ci jak k**pel.
Nie mam weny czuję pustkę
Jest okrutnie.
Na zegarkach dwudziesta czwarta
Szukam natchnienia
Dwudziesta czwarta podarta kartka
Do wyrzucenia
Dwudziesty czwarty bit
Leci z discmana
Dwadzieścia cztery dni człowieku
Już weny nie ma

Niby wszystko mam
Kartka, długopis, ciemny pokój
Bitu partia, trochę konopi, no i święty spokój.

Niby wszystko gra
Lokum dwa na cztery wokół
Cisza, spokój
I bit co działa jak opium.

Szukam patentów, szybkich puent.
Skissów, punchów.
Pomysłów, lirycznych cięć
I dystansu.

Szukam jak Copperfield magii
Lecz nie napiszę dziś(dziś)
Pod ten bit sagi.
Coś mi mówi pisz, pisz
Ale wciąż bez rezultatów
Hej Borys śpisz(śpisz)
No co ty?
Więc brachu ratuj.

Muzyka gra tu
Wciąż brak tematów
Do tego traku
Ej! zna tu jakieś fatum brachu
Więc sam nas ratuj.

Mógłbym napisać kolejne reggae
Co łatwo wpada
Odpada
To nie lada wada
Bo nie wypada nie składać

Ty
Co?
A może napiszemy braga
Jak dżada kiss
Spalimy Cannabie
Spadaj
Ref.
Raz! Może na ten temat szkoda flow
Dwa! Kartka, cztery ściany, woda, szkło
Trzy! Może nic już nie ma ponad to.
Wena! Przywitam ją tak jak konan tron.
Raz! Przywitam ją tak jak konan tron
Dwa! Może nic już nie ma ponad to
Trzy! Kartka, cztery ściany, woda, szkło
Wena! Ej! A może szkoda flow.

To dla niej mógłbym skonać
Bez niej byłbym nikim.
Bez niej w domach nie było tej muzyki
Liryki, poetyki
Nic nie miało by sensu
Nie napisałbym tych wersów
Żadnego tekstu.
Patenty!
Nie miałbym żadnych patentów
A te projekty nie byłyby tak bliskie memu sercu.
Choć w tej chwili jej szukam
Znaleźć ją to sztuka
Komu mam zaufać
Ukaż się
Sam siebie nie oszukam
Szukam jej na obrzeżach miasta
Spektakularnie
Mój start to false start
Kiedy w końcu ją znajdę
Kiedy w końcu mnie natchnie
Zgubiłam koncentrację
Po drodze gdzieś zgubiłem orientację
Gdzieś zatraciłem w tym wszystkim pasję
Sam nie wiem czemu
Choć to najmniejszy z moich problemów
Największym ona
Wciąż nieobecna
Mówią jej wena
Co teraz bez niej nic nie ma znaczenia.
Na stole szklanka patrz
Tańczy na ściankach kac
Żar z niedopałka spadł
I jak zapałka zgasł
Tylko ta lampka blask
I brak na kartkach fraz
Płynie w zegarkach czas
Jak byłbym w alcatrass.
Piszę po nocach
Już 9 lat
Piszę po nocach
Znów nie wiem jak
Lecz poznasz to po moich oczach
Już 9 lat
Słyszę to w blokach
Tu drzemie rap
Piszę to do was
Już 9 lat
Popatrz!
Który to miesiąc
Który to dzień
Który tydzień
Idzie w przyciemnionym
Pokoju przy zeszycie
Siedzę i krzyczę
Wyczerpany tym kiczem
I gdy czekam liczę
Że coś mnie natchnie życiem
Szukam wyjścia z labiryntu własnych myśli
Słucham tych ścian
Tych budynków, prawdy o bliźnich
Bezradnie czekam
Widząc jak czas mi kradnie zegar.
Nie wiem!
Jak wiele wersów spadnie w przepaść

Ref.
Raz! Może na ten temat szkoda flow
Dwa! Kartka, cztery ściany, woda, szkło
Trzy! Może nic już nie ma ponad to.
Wena! Przywitam ją tak jak konan tron.
Raz! Przywitam ją tak jak konan tron
Dwa! Może nic już nie ma ponad to
Trzy! Kartka, cztery ściany, woda, szkło
Wena! Ej! A może szkoda flow.
Report lyrics