Chciałbym nie wracać jeszcze z Piszu,
nim się czerwienią spłoni las.
Zanim na straty nas odpiszą,
radbym zobaczyć dawnych nas.
Chciałbym też ujrzeć mgły na Praniu,
kiedy jak płótno czysty świt.
Ładnego pana z ładną panią,
ładnego czasu ładny mit.
Zielona lipka, czerwony bór,
niebo srebrzyste w palcie z chmur.
Skąd ja to wiem, skąd ja to znam -
chyba z dzieciństwa, z młodości bram.
Chciałbym w Karwicy stać pod pocztą,
do nieobecnej wrzucić list.
Potem do kota puścić oczko,
który na płocie przysiadł dziś.
Potem w jeziora toń zieloną
rzucić dyskretnie jedną z łez.
Bo się pamięta, czyją żoną
ta nasza młodość dzisiaj jest!
Zielona lipka...
nim się czerwienią spłoni las.
Zanim na straty nas odpiszą,
radbym zobaczyć dawnych nas.
Chciałbym też ujrzeć mgły na Praniu,
kiedy jak płótno czysty świt.
Ładnego pana z ładną panią,
ładnego czasu ładny mit.
Zielona lipka, czerwony bór,
niebo srebrzyste w palcie z chmur.
Skąd ja to wiem, skąd ja to znam -
chyba z dzieciństwa, z młodości bram.
Chciałbym w Karwicy stać pod pocztą,
do nieobecnej wrzucić list.
Potem do kota puścić oczko,
który na płocie przysiadł dziś.
Potem w jeziora toń zieloną
rzucić dyskretnie jedną z łez.
Bo się pamięta, czyją żoną
ta nasza młodość dzisiaj jest!
Zielona lipka...