Uniwersytet życia, nie szukam śladów bestii
Niejeden talent wśród nas sam się unicestwił
Cmentarz- rozpaczy, miłości to bloki
Jak rozlane wnętrzności
Nikt nie czyta horoskopów, nie interpretuje zodiaków
Wisi fatum, z deszczu pod rynnę dzieciaku
Seria dramatów nie dla potrzeb rapu,
Byłbyś zarobiony, lecz tragedia nie nosi karatów
Dochodzi swego metodą prób, błędów,
Przedzierając się przez opary wódy, skrętów
Piekło niby z cementu, wybrukowane z przekrętów
Nie wyrwiesz się jak nie posiadasz talentu
Wola, determinacja, silne dłonie
Jedyne klejnoty w Twojej koronie
Nie jest cudownie, lecz nie chcesz tego zamienić
Czemu? Nie ma drugiej obiecanej ziemi
Ref.x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli
Paranoja trzyma w szponach
Życie w wytapetowanych inkubatorach
Jak na dzień dzisiejszy mało dobrych informacji
Świat skaleczonych nadziei, zdławionych aspiracji
Co zgotuje los
To dobry kucharz, na zimne dmuchasz,
Metr siedemdziesiąt dziewięć
Dużo przedsięwzięć, lecz nigdy za wiele,
Czasami trudy mogą wynieść ponad ideę
Pogoda dla bogaczy o rzut kamieniem,
Parszywy ryj patrzy, drwi w oczy się śmieje
W samochodach za szmal starych czują się lepsi,
Nigdy nie byli z bloków
Każdy z nich tu tylko węszy.
Chcą wkupić się, lecz przepaść jest zbyt spora
Nie zmienią się, zapomną kim byli wczoraj
Na progach, felgach tu rdzy a nie chrom,
Co było nie minie nie ma miejsca jak dom
Ref. x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli
Mam tu witaminy, a mistrza cera ziemista
Chudzina-chłopaczyna inwestuje w slim-fast
Obok ci, ich życie nie ma czaru,
Ręce czarne od smaru,
W pocie czoła od rana do wieczora
Część siedzi w domach,
Przyszłość da im szkoła,
Przyjdzie czas, zabłysną jak supernowa
Są też Ci, którym nikt nic nie da, sami wezmą,
Będzie lepiej? Nie sądzą, wiedzą jedno,
Że w przyrodzie nic nie ginie, zmienia właściciela
Okazja to nadzieja, potrzeba coś do jedzenia
Ulegają słabościom, bliskość pożądanej rzeczy kusi,
Ucisk dusi, wcześniej czy później zmusi
Skracają życie, gwałtownych zmian, tracą wątek,
Zdrowy rozsądek, pada plan
Nic nie jest proste, tym bardziej logiczne,
Alkohol partnerem, nie wymagaj tężyzny psychicznej
Codzienne życie, a nie słodycze,
Chłopaczyny, których nie liczę, a na których liczę
Rzeczywistość razem w cuglach nas trzyma
Co jak co, przeszłość nie runie jak lawina
Ref. x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli
Niejeden talent wśród nas sam się unicestwił
Cmentarz- rozpaczy, miłości to bloki
Jak rozlane wnętrzności
Nikt nie czyta horoskopów, nie interpretuje zodiaków
Wisi fatum, z deszczu pod rynnę dzieciaku
Seria dramatów nie dla potrzeb rapu,
Byłbyś zarobiony, lecz tragedia nie nosi karatów
Dochodzi swego metodą prób, błędów,
Przedzierając się przez opary wódy, skrętów
Piekło niby z cementu, wybrukowane z przekrętów
Nie wyrwiesz się jak nie posiadasz talentu
Wola, determinacja, silne dłonie
Jedyne klejnoty w Twojej koronie
Nie jest cudownie, lecz nie chcesz tego zamienić
Czemu? Nie ma drugiej obiecanej ziemi
Ref.x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli
Paranoja trzyma w szponach
Życie w wytapetowanych inkubatorach
Jak na dzień dzisiejszy mało dobrych informacji
Świat skaleczonych nadziei, zdławionych aspiracji
Co zgotuje los
To dobry kucharz, na zimne dmuchasz,
Metr siedemdziesiąt dziewięć
Dużo przedsięwzięć, lecz nigdy za wiele,
Czasami trudy mogą wynieść ponad ideę
Pogoda dla bogaczy o rzut kamieniem,
Parszywy ryj patrzy, drwi w oczy się śmieje
W samochodach za szmal starych czują się lepsi,
Nigdy nie byli z bloków
Każdy z nich tu tylko węszy.
Chcą wkupić się, lecz przepaść jest zbyt spora
Nie zmienią się, zapomną kim byli wczoraj
Na progach, felgach tu rdzy a nie chrom,
Co było nie minie nie ma miejsca jak dom
Ref. x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli
Mam tu witaminy, a mistrza cera ziemista
Chudzina-chłopaczyna inwestuje w slim-fast
Obok ci, ich życie nie ma czaru,
Ręce czarne od smaru,
W pocie czoła od rana do wieczora
Część siedzi w domach,
Przyszłość da im szkoła,
Przyjdzie czas, zabłysną jak supernowa
Są też Ci, którym nikt nic nie da, sami wezmą,
Będzie lepiej? Nie sądzą, wiedzą jedno,
Że w przyrodzie nic nie ginie, zmienia właściciela
Okazja to nadzieja, potrzeba coś do jedzenia
Ulegają słabościom, bliskość pożądanej rzeczy kusi,
Ucisk dusi, wcześniej czy później zmusi
Skracają życie, gwałtownych zmian, tracą wątek,
Zdrowy rozsądek, pada plan
Nic nie jest proste, tym bardziej logiczne,
Alkohol partnerem, nie wymagaj tężyzny psychicznej
Codzienne życie, a nie słodycze,
Chłopaczyny, których nie liczę, a na których liczę
Rzeczywistość razem w cuglach nas trzyma
Co jak co, przeszłość nie runie jak lawina
Ref. x2
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie ma)
Nie ma miejsca jak dom
(nie ma, nie)
Gdziekolwiek byś nie był nic tego nie zmieni
To dla tych co zjedli chleb betonowych osiedli