I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy wpada przez żaluzję, nie pozwala zasnąć.
Demony braku mamony, aspiryny rano
Mogą temu tylko przyklasnąć.
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy wpada przez żaluzję, nie pozwala zasnąć.
Demony braku mamony, aspiryny rano
Mogą temu tylko przyklasnąć.
Trrr! Pierwsza stacja, przystanek "Rondo Wiatraczna".
Sytuacja zaczyna być delikatna.
Dwóch obywateli na występach gościnnych,
Dla nich nie ma sympatycznych i nie ma niewinnych.
"No co się jopisz, jebany pedale?"
Nie wiem, czy chcę na was patrzeć...
Chyba nie chcę wcale.
Dybra, jest tramwaj! Dla mega debili pogarda,
Muzyka na słuchawkach to moja garda.
Twarda Warszawa zatopiona w lipcu,
Saska Kępa gorąca jak calipso!
Na górze róże, na dole Poniatoszczak,
Potem stadion, który imię Kazia Deyny winien dostać.
Ciągle nie dostał... mmm... szkoda.
Dla władz tego miasta to miasto to zagroda.
Dobra, ja na Dobrą - czyli piechotą na Powiśle,
b**! Jak sto lat temu Prus przyglądam się Wiśle.
Nie ma już piaskarzy i Urke Nachalnika,
Ale w Jadło czeka mnie reggae muzyka.
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy na niebie wygląda jak srebrne ciastko.
Cała załoga skacze w górę, bo gra Tisztelet!
Piwko, zdrówko, przyja-reggae-ciele,
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy na niebie wygląda jak srebrne ciastko.
Cała załoga skacze w górę, bo gra Tisztelet!
Piwko, zdrówko, przyja-reggae-ciele,
Stacja druga, samoobsługa,
Jakaś piękna brunetka zalotnie do mnie mruga.
Nic z tego kochanie, ja jestem zajęty.
Muszę mojemu miastu zapłacić alimenty.
Toaleta męska to totalna klęska.
Jeszcze jedno piwko i na powietrze.
Eee, dawaj z nami do centrum!
Idę, choć podstęp wietrzę.
Szlak tablic, na których młode śmierci wykłute.
Co chwila czapka z głowy,
Z daleka uśmiechy głupie.
A my w górę, w górę prosto do Śródmieścia,
Bo kiedy zaczęliśmy, to nie możemy już przestać.
Jeszcze mała dygresja niezależna od nocy doznań:
Chwała bohaterom obu powstań!
A my już na Śródmieściu Południowym,
W klubie spotkania, porwane rozmowy,
Barman nas szanuje kolejnymi pięćdziesiątkami,
Sms do ukochanej jutro później spotkanie
I tańczą Syrenki, a królowie Zygmuntowie
Trzeci Wazowie są z nimi po słowie.
Nie powiem, szumi Wisła mi trochę w głowie.
Ktoś proponuje after na Mokotowie.
Nie chcę już kłopotów,
Wiec nie dla mnie dziś Mokotów.
A szkoda znam tam kilku fajnych pilotów.
I znowu durny nomada żegna już w taryfie miasto,
Łysy poprzez szybę nadaje tajne hasło.
Kolorowe dni, warszawskie sny
Niemen w taksówce z głośnika śpiewa mi.
Łysy wpada przez żaluzję, nie pozwala zasnąć.
Demony braku mamony, aspiryny rano
Mogą temu tylko przyklasnąć.
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy wpada przez żaluzję, nie pozwala zasnąć.
Demony braku mamony, aspiryny rano
Mogą temu tylko przyklasnąć.
Trrr! Pierwsza stacja, przystanek "Rondo Wiatraczna".
Sytuacja zaczyna być delikatna.
Dwóch obywateli na występach gościnnych,
Dla nich nie ma sympatycznych i nie ma niewinnych.
"No co się jopisz, jebany pedale?"
Nie wiem, czy chcę na was patrzeć...
Chyba nie chcę wcale.
Dybra, jest tramwaj! Dla mega debili pogarda,
Muzyka na słuchawkach to moja garda.
Twarda Warszawa zatopiona w lipcu,
Saska Kępa gorąca jak calipso!
Na górze róże, na dole Poniatoszczak,
Potem stadion, który imię Kazia Deyny winien dostać.
Ciągle nie dostał... mmm... szkoda.
Dla władz tego miasta to miasto to zagroda.
Dobra, ja na Dobrą - czyli piechotą na Powiśle,
b**! Jak sto lat temu Prus przyglądam się Wiśle.
Nie ma już piaskarzy i Urke Nachalnika,
Ale w Jadło czeka mnie reggae muzyka.
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy na niebie wygląda jak srebrne ciastko.
Cała załoga skacze w górę, bo gra Tisztelet!
Piwko, zdrówko, przyja-reggae-ciele,
I znowu durny nomada wychodzi tutaj na miasto,
Łysy na niebie wygląda jak srebrne ciastko.
Cała załoga skacze w górę, bo gra Tisztelet!
Piwko, zdrówko, przyja-reggae-ciele,
Stacja druga, samoobsługa,
Jakaś piękna brunetka zalotnie do mnie mruga.
Nic z tego kochanie, ja jestem zajęty.
Muszę mojemu miastu zapłacić alimenty.
Toaleta męska to totalna klęska.
Jeszcze jedno piwko i na powietrze.
Eee, dawaj z nami do centrum!
Idę, choć podstęp wietrzę.
Szlak tablic, na których młode śmierci wykłute.
Co chwila czapka z głowy,
Z daleka uśmiechy głupie.
A my w górę, w górę prosto do Śródmieścia,
Bo kiedy zaczęliśmy, to nie możemy już przestać.
Jeszcze mała dygresja niezależna od nocy doznań:
Chwała bohaterom obu powstań!
A my już na Śródmieściu Południowym,
W klubie spotkania, porwane rozmowy,
Barman nas szanuje kolejnymi pięćdziesiątkami,
Sms do ukochanej jutro później spotkanie
I tańczą Syrenki, a królowie Zygmuntowie
Trzeci Wazowie są z nimi po słowie.
Nie powiem, szumi Wisła mi trochę w głowie.
Ktoś proponuje after na Mokotowie.
Nie chcę już kłopotów,
Wiec nie dla mnie dziś Mokotów.
A szkoda znam tam kilku fajnych pilotów.
I znowu durny nomada żegna już w taryfie miasto,
Łysy poprzez szybę nadaje tajne hasło.
Kolorowe dni, warszawskie sny
Niemen w taksówce z głośnika śpiewa mi.