Złość [?] która nie jest potrzebna
Wydostaje się na zewnątrz jak dym ze skręta
Nic, tylko pętla Achillesowa pięta
Głos z kolumny dopadnie każdego pacjenta
Więc pokaż innym, kim jesteś pokaż, pokaż
Nie zdradzaj przerażenia tylko w swoich oczach
Przez koszmar, który śnił ci się zawsze po nocach
To studnia bez dna, do której ty wpadasz
To, co złe kusi, więc to zawsze badasz
Zadajesz sobie pytania i odpowiadasz
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
To, co nieprzyjemną klikę w obliczach dźwięku
Więc podziękuj losowi, że masz, co jeść
Że masz co założyć, że masz gdzie spać
Że nie musisz kraść, że czysta jest twoja dusza
Bo sytuacja innych do tego zmusza
O 6 rano do pracy dzieciak rusza
Nic mu nie pozostaje oprócz jego rąk
To co życie mu daję wiara w Boga
Jedyne, w co wierzy to nie jest świat dziecinny
Każdego z nas świat jest przecież inny
Tak było w ulicy i jego segmenty
Zakazany świat nie dla każdego dostępny
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj
Skazany na życie, dożywotnio
Śmiertelnicy mojej winy mi nie udowodnią
Moje winy zna jedyny i ostatni sprawiedliwy
Oto motto od sądów wszelkich
Pozostań wstrzemięźliwy, skazany na życie
Czy to ostateczny samosąd nie ależ skąd
Mam na to wzgląd odkąd idę pod prąd
Wprost wydarzeń splot chcąc naprawić błąd
Podaj dłoń i bliźniego chroń jak oka w głowie
Człowiek za wszystkie czyny sam odpowiesz
Samemu sobie jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie
I nigdy odwrotnie
Skazany na życie, pokonujesz stopnie
Mimo iż twój grunt pod nogami płonie
Niepochopnie swego dopniesz to nie utoniesz
W świata moczarach skazany na życie
Nagroda czy kara tu twoja wiara
To przetargowa karta chcesz się wycofać
Droga otwarta, lecz czy zachodu warta
To nie czwarta kwarta, lecz pierwsza tercja
Skazany na życie, ten wyrok to lekcja
Ja uczniem pilnym, d****m silnym
Między innymi winny i niewinny
Skazany na życie, od kiedy sam spłacam zaufania kredyt
Z pokorą przyjmując wszelki boski werdykt
Skazany na życie, dożywotnio
Śmiertelnicy mojej winy mi nie udowodnią
Moje winy zna jedyny i ostatni sprawiedliwy
Oto motto od sądów wszelkich
Pozostań wstrzemięźliwy, skazany na życie ...
[x2]
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj
Żyję w dymie, lirycznej zadymie
Zdany sam na siebie oficjalny żywot płynie
Skazani na to żeby wlać coś do gardła
Normalny człowieku tylko się nie zadław
Alkohol to eliksir prekursor diabła
Pytasz się o kraj, dlaczego taki s***ny
Że czas nawijać tu sprawy które muszą wyjść na jaw
Jeszcze raz udajesz, że nie widzisz, co tak naprawdę się tu dzieję
Gdy wiatr zimny zawieje
Zgrozę sieję w twoich oczach tępy blask
Gdy w otchłani słyszysz rapu prawdy wrzask
Że dźwięk przekracza wciąż wszelkie granice
Bo takie historie spłodziły ulice
Tam gdzie adrenalina rozkręca życie
Gdzie biedni na krawędzi a bogaci na szczycie
Obiecane łatwe życie obraca się w słowa kłamstw
Odbicie, ludzie walczą jak dziś zwierzęta
Ból serca, głupi ziom znów się znęca
Następna ofiara znów jest przerżnięta
Żeby ta sugestia nie pozostała tobie obojętna
[x2]
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj
Wydostaje się na zewnątrz jak dym ze skręta
Nic, tylko pętla Achillesowa pięta
Głos z kolumny dopadnie każdego pacjenta
Więc pokaż innym, kim jesteś pokaż, pokaż
Nie zdradzaj przerażenia tylko w swoich oczach
Przez koszmar, który śnił ci się zawsze po nocach
To studnia bez dna, do której ty wpadasz
To, co złe kusi, więc to zawsze badasz
Zadajesz sobie pytania i odpowiadasz
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
To, co nieprzyjemną klikę w obliczach dźwięku
Więc podziękuj losowi, że masz, co jeść
Że masz co założyć, że masz gdzie spać
Że nie musisz kraść, że czysta jest twoja dusza
Bo sytuacja innych do tego zmusza
O 6 rano do pracy dzieciak rusza
Nic mu nie pozostaje oprócz jego rąk
To co życie mu daję wiara w Boga
Jedyne, w co wierzy to nie jest świat dziecinny
Każdego z nas świat jest przecież inny
Tak było w ulicy i jego segmenty
Zakazany świat nie dla każdego dostępny
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj
Skazany na życie, dożywotnio
Śmiertelnicy mojej winy mi nie udowodnią
Moje winy zna jedyny i ostatni sprawiedliwy
Oto motto od sądów wszelkich
Pozostań wstrzemięźliwy, skazany na życie
Czy to ostateczny samosąd nie ależ skąd
Mam na to wzgląd odkąd idę pod prąd
Wprost wydarzeń splot chcąc naprawić błąd
Podaj dłoń i bliźniego chroń jak oka w głowie
Człowiek za wszystkie czyny sam odpowiesz
Samemu sobie jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie
I nigdy odwrotnie
Skazany na życie, pokonujesz stopnie
Mimo iż twój grunt pod nogami płonie
Niepochopnie swego dopniesz to nie utoniesz
W świata moczarach skazany na życie
Nagroda czy kara tu twoja wiara
To przetargowa karta chcesz się wycofać
Droga otwarta, lecz czy zachodu warta
To nie czwarta kwarta, lecz pierwsza tercja
Skazany na życie, ten wyrok to lekcja
Ja uczniem pilnym, d****m silnym
Między innymi winny i niewinny
Skazany na życie, od kiedy sam spłacam zaufania kredyt
Z pokorą przyjmując wszelki boski werdykt
Skazany na życie, dożywotnio
Śmiertelnicy mojej winy mi nie udowodnią
Moje winy zna jedyny i ostatni sprawiedliwy
Oto motto od sądów wszelkich
Pozostań wstrzemięźliwy, skazany na życie ...
[x2]
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj
Żyję w dymie, lirycznej zadymie
Zdany sam na siebie oficjalny żywot płynie
Skazani na to żeby wlać coś do gardła
Normalny człowieku tylko się nie zadław
Alkohol to eliksir prekursor diabła
Pytasz się o kraj, dlaczego taki s***ny
Że czas nawijać tu sprawy które muszą wyjść na jaw
Jeszcze raz udajesz, że nie widzisz, co tak naprawdę się tu dzieję
Gdy wiatr zimny zawieje
Zgrozę sieję w twoich oczach tępy blask
Gdy w otchłani słyszysz rapu prawdy wrzask
Że dźwięk przekracza wciąż wszelkie granice
Bo takie historie spłodziły ulice
Tam gdzie adrenalina rozkręca życie
Gdzie biedni na krawędzi a bogaci na szczycie
Obiecane łatwe życie obraca się w słowa kłamstw
Odbicie, ludzie walczą jak dziś zwierzęta
Ból serca, głupi ziom znów się znęca
Następna ofiara znów jest przerżnięta
Żeby ta sugestia nie pozostała tobie obojętna
[x2]
Spójrz czy widziałeś swoją twarz w l***erku
To nie jest jedyny uśmiech dziecka na rowerku
Teraz mocno nie przyjemne ukryte w obliczach dźwięku
Za to, że żyjesz to Bogu podziękuj