Na chuj mi Rolex, atomowe zegary, budziki?
Teraz jest zawsze, teraz wystarczy umieć liczyć do zera
Ciężką nogę wbijam w podłogę wbijam się w moment,
nie samochodem korek zabiłbym, nie myślą że stoję (Nie stoję)
Zapierdalam we wszystkich kierunkach przestrzeni naraz,
chcą mi przestrzelić kolana w urzędach i na wykładach, w kolejkach i na kazaniach ciśnienie rozpierdala mi łeb jak granat - robie jeeeb, zamach.
Ludzie mówią, weź się lecz się, sam się weź się, lecz się, kurwa, co jeden lepszy ekspert.
Pieprzę ostracyzm, 8 godzin dziennie robię te rapy, a oni mówią: „weź się chłopie do pracy"
Sam się, weź się odbij, mam najlepsze flow by dać pojęcie im co mogliby mieć gdyby umieli nadążyć, psy nie mają za co gonić mnie, młode koty nie mają z czym,
daje ten polski syf, oni wstają śpiewają hymn.
Rap gra to moja Eurydyka, nie oglądam się, wyciągam ją z podziemia nie na przypał i nie poddam się, choć mówią że ten syf jest świeczki nie wart. Gdzie mam to co mówią, wiesz, odpalam kandelabr.
Światło, nie będę ściemniać, że nie wiem, że zgasło już wielu, niosę je nie sprzeniewierze tej siły
Wciąż mam w sobie rap zwierze, nie utrzymasz mnie na smyczy, lecz po pierwsze
nie założysz jej.
Ref.
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Wszyscy musza być kimś, mi wystarczy być sobą
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pierdolą
Wbijam chuj, mam komfort jak Concorde, dźwięk przebija, mam flow co pływa jak ryba wpływa na ogląd, jak kompot w żyłach, jak w kompot śliwa wpadłeś, ponton pękł jak kondom, twoja dziewczyna budzi się sina.
Masz pecha, mam więcej prochu niż w aptekach, a łaki spierdalają w popłochu, uciekaj!
Masz czerwony punkt na plecach, słów pułk na plecach i rymów desant, i kilka stów luf co z baranów rżną kebab.
Czyściec, terror, czołgi obracają łby o 3.6.0 stopni, wzgórza mają oczy, nie ukryjesz się, to bombing, jesteś bezradny jak pociągi. Żenujący jak 2 na szynach, tak nawijam jak karabin i jestem jak kałach w ręku araba, nic nie przeszkadza mi by rapapapap robić, warto być gotowym na wszystko, na celowniku punkt G życia - s** pistols.
Ręka, noga, mózg na ścianie - Pollock. Oni chcą być w mediach, nie ma sprawy - nekrolog. Utylizuje słabe gówno, (łe eh) ekolog, pieniądze zabiły zajawkę, lecz nie moją.
Pierdolę stado, chodzę gdzie chcę i kiedy chcę, mam jeden moment, jeden strzał jak Eminem, nie po to by zaistnieć, lecz po to żeby mieć pewność, że żyłem tak jak chcę, nim przeminę.
Ref.
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pierdolą
Teraz jest zawsze, teraz wystarczy umieć liczyć do zera
Ciężką nogę wbijam w podłogę wbijam się w moment,
nie samochodem korek zabiłbym, nie myślą że stoję (Nie stoję)
Zapierdalam we wszystkich kierunkach przestrzeni naraz,
chcą mi przestrzelić kolana w urzędach i na wykładach, w kolejkach i na kazaniach ciśnienie rozpierdala mi łeb jak granat - robie jeeeb, zamach.
Ludzie mówią, weź się lecz się, sam się weź się, lecz się, kurwa, co jeden lepszy ekspert.
Pieprzę ostracyzm, 8 godzin dziennie robię te rapy, a oni mówią: „weź się chłopie do pracy"
Sam się, weź się odbij, mam najlepsze flow by dać pojęcie im co mogliby mieć gdyby umieli nadążyć, psy nie mają za co gonić mnie, młode koty nie mają z czym,
daje ten polski syf, oni wstają śpiewają hymn.
Rap gra to moja Eurydyka, nie oglądam się, wyciągam ją z podziemia nie na przypał i nie poddam się, choć mówią że ten syf jest świeczki nie wart. Gdzie mam to co mówią, wiesz, odpalam kandelabr.
Światło, nie będę ściemniać, że nie wiem, że zgasło już wielu, niosę je nie sprzeniewierze tej siły
Wciąż mam w sobie rap zwierze, nie utrzymasz mnie na smyczy, lecz po pierwsze
nie założysz jej.
Ref.
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Wszyscy musza być kimś, mi wystarczy być sobą
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pierdolą
Wbijam chuj, mam komfort jak Concorde, dźwięk przebija, mam flow co pływa jak ryba wpływa na ogląd, jak kompot w żyłach, jak w kompot śliwa wpadłeś, ponton pękł jak kondom, twoja dziewczyna budzi się sina.
Masz pecha, mam więcej prochu niż w aptekach, a łaki spierdalają w popłochu, uciekaj!
Masz czerwony punkt na plecach, słów pułk na plecach i rymów desant, i kilka stów luf co z baranów rżną kebab.
Czyściec, terror, czołgi obracają łby o 3.6.0 stopni, wzgórza mają oczy, nie ukryjesz się, to bombing, jesteś bezradny jak pociągi. Żenujący jak 2 na szynach, tak nawijam jak karabin i jestem jak kałach w ręku araba, nic nie przeszkadza mi by rapapapap robić, warto być gotowym na wszystko, na celowniku punkt G życia - s** pistols.
Ręka, noga, mózg na ścianie - Pollock. Oni chcą być w mediach, nie ma sprawy - nekrolog. Utylizuje słabe gówno, (łe eh) ekolog, pieniądze zabiły zajawkę, lecz nie moją.
Pierdolę stado, chodzę gdzie chcę i kiedy chcę, mam jeden moment, jeden strzał jak Eminem, nie po to by zaistnieć, lecz po to żeby mieć pewność, że żyłem tak jak chcę, nim przeminę.
Ref.
Wciąż napierdalam syf na kartki jak Pollock X2
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pierdolą