Od tak wielu lat
Co dzień skoro świt
Coraz wyższy płot
Stawia żeby nim
Swój ogrodzić dom
Nie prześliźnie się nikt
Tylko z góry ptak
Dziurą w płocie trzmiel
Nie chce więcej znać
Żadnych cudzych bied
Nie wie tylko, że
W swoją pułapkę wpadł
Wystarczy tylko zebrać siły
Wywrócić znaki przejścia nie ma
Wydostać się z kryjówki
Zobaczyć znowu poplątany ale ludzki świat
Tu zakopał swój
Najcenniejszy skarb
Czuwa przy nim by
Nikt go nie mógł skraść
Broni przejścia jak
Łańcuchowy zły pies
W cieniu wielkich ścian
Już nie widać nic
Łatwo tutaj jest
Całe szczęście skryć
Uwięzione wnet
Zblednie i straci smak
Wystarczy tylko zebrać siły
Wywrócić znaki przejścia nie ma
Wydostać się z kryjówki
Zobaczyć znowu poplątany ale ludzki świat
Co dzień skoro świt
Coraz wyższy płot
Stawia żeby nim
Swój ogrodzić dom
Nie prześliźnie się nikt
Tylko z góry ptak
Dziurą w płocie trzmiel
Nie chce więcej znać
Żadnych cudzych bied
Nie wie tylko, że
W swoją pułapkę wpadł
Wystarczy tylko zebrać siły
Wywrócić znaki przejścia nie ma
Wydostać się z kryjówki
Zobaczyć znowu poplątany ale ludzki świat
Tu zakopał swój
Najcenniejszy skarb
Czuwa przy nim by
Nikt go nie mógł skraść
Broni przejścia jak
Łańcuchowy zły pies
W cieniu wielkich ścian
Już nie widać nic
Łatwo tutaj jest
Całe szczęście skryć
Uwięzione wnet
Zblednie i straci smak
Wystarczy tylko zebrać siły
Wywrócić znaki przejścia nie ma
Wydostać się z kryjówki
Zobaczyć znowu poplątany ale ludzki świat