Pewien znany ichtiolog zachodzic jal w glowe,
czemu baltyckie ryby staly sie nerwowe,
nie tylko w pojedynke, ryb cale lawice
zaczely w niebezpieczna popadac nerwice.
Ja mysle, ze ta sprawa wyjasnic sie da,
precyzyjnie naswietla ja diatryba ma.
Gdy w stoczni nowy statek puszcza sie na wode,
ryba, prosze kolegow, widzi to od spodu,
najpierw rozpruwa wode wielka stali sciana
potem kilka okruchow z bytelki szampana,
ryba zasie od spodu widzac eszystko to,
mysli sobie, nerwowo mysli: "Ale dno...".
I ryba, cala w nerwach, dostrzec przy tym nie chce,
ze owo dno jest coraz bardziej nowoczesne,
ze jest nasze, ze nikt go nam nie dal w prezencie,
ze jest nasze wspolne, wielkie osiagniecie,
ryba mysli nerwowo: "Oho, ale dno...",
ale nie to najbardziej denerwuje ja...
Bo wod glebiny nie sa Francja-elegancja
i statku dno z przerozna styka sie substancja,
kazda uczciwa ryba na widok ten blednie,
substancja jest paskudna i przylepna wrednie,
nia to sie dno oblepia - panstwo wiedz czym-
gdybym dodal, ze rowno - zrobilby sie rym...
I teraz ryba slyszy - istad jej problemy-
jak substancja przylepna spiewa: "Hej plyniemy!".
Jak paskudztwo, co znow sie zalapac zdolalo:
"Plyniemy! - spiewa. Chlopcy po nowemu, smialo".
Kiedy uczciwa ryba slyszy taki spiew,
choc zimnokrwista - z punktu traci zimna krew...
Tu koniec mej diatryby, jak zwykle sie zdarza,
zostalko kilka wierszy w formie komentarza...
Chwalebny w czas odnowy wykazujac zapla,
uwazaj, kto wodowal - a kto nsie zalapal,
i niech ci wszystko jedno nie bedzie - psiakrew -
gdy spiewasz: "Hej plyniemy!" - z kim dzielisz ten spiew.
czemu baltyckie ryby staly sie nerwowe,
nie tylko w pojedynke, ryb cale lawice
zaczely w niebezpieczna popadac nerwice.
Ja mysle, ze ta sprawa wyjasnic sie da,
precyzyjnie naswietla ja diatryba ma.
Gdy w stoczni nowy statek puszcza sie na wode,
ryba, prosze kolegow, widzi to od spodu,
najpierw rozpruwa wode wielka stali sciana
potem kilka okruchow z bytelki szampana,
ryba zasie od spodu widzac eszystko to,
mysli sobie, nerwowo mysli: "Ale dno...".
I ryba, cala w nerwach, dostrzec przy tym nie chce,
ze owo dno jest coraz bardziej nowoczesne,
ze jest nasze, ze nikt go nam nie dal w prezencie,
ze jest nasze wspolne, wielkie osiagniecie,
ryba mysli nerwowo: "Oho, ale dno...",
ale nie to najbardziej denerwuje ja...
Bo wod glebiny nie sa Francja-elegancja
i statku dno z przerozna styka sie substancja,
kazda uczciwa ryba na widok ten blednie,
substancja jest paskudna i przylepna wrednie,
nia to sie dno oblepia - panstwo wiedz czym-
gdybym dodal, ze rowno - zrobilby sie rym...
I teraz ryba slyszy - istad jej problemy-
jak substancja przylepna spiewa: "Hej plyniemy!".
Jak paskudztwo, co znow sie zalapac zdolalo:
"Plyniemy! - spiewa. Chlopcy po nowemu, smialo".
Kiedy uczciwa ryba slyszy taki spiew,
choc zimnokrwista - z punktu traci zimna krew...
Tu koniec mej diatryby, jak zwykle sie zdarza,
zostalko kilka wierszy w formie komentarza...
Chwalebny w czas odnowy wykazujac zapla,
uwazaj, kto wodowal - a kto nsie zalapal,
i niech ci wszystko jedno nie bedzie - psiakrew -
gdy spiewasz: "Hej plyniemy!" - z kim dzielisz ten spiew.