W tygodniu to jesteśmy cisi jak ta ćma,
W tygodniu to nam wszystko wisi aż do dna,
A jak się człowiek przejmie rolą - sam pan wisz!
To zaraz plecy go rozbolą, albo krzyż.
W tygodniu to jesteśmy szarzy jak ten dym,
W tygodniu nic się nie przydarzy, bo i z kim?
I życie jak koszula ciasna pije nas
Aż poczujemy mus i raz na jakiś czas:
W Polskę idziemy drodzy panowie,
W Polskę idziemy!
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie,
Drugą pijemy,
Do dna, jak leci, za fart, za dzieci,
Za zdrowie żony!
Było,nie było, w to głupie ryło,
W ten dziób spragniony!
Świat - jak nam wisiał,
Tak teraz nie jest nam wszystko jedno,
Śledziem się przeje, k**pel się śmieje,
Dziewczyny bledną,
Świerzbią nas dłonie i oko płonie,
Lśni jak pochodnia,
Aż w nowy tydzień świt nas wygoni,
No a w tygodniu...
W tygodniu,bracie wolno goisz kaca fest,
Bo czy się stoi,czy się leży,jakoś jest.
W tygodniu kleją ci się oczy, boli krzyż,
A wyżej nerek nie podskoczysz, sam pan wisz!
W tygodniu żony barchanowe chrapią w noc,
A ty otulasz ciężką głowę ciasno w koc
I rano gapisz się na ludzi okiem złym,
I nagle coś się w tobie budzi i jak w dym!
W Polskę idziemy drodzy panowie,
W Polskę idziemy!
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie,
Do ludzi lgniemy. Słuchaj rodaku...
Cisza!
Czerwone Maki, Serce, Ojczyzna...
Trzaska koszula, tu szwabska kula, tu popatrz- blizna!
Potem wyśnimy sen kolorowy, sen malowany,
Z twarzą wtuloną w kotlet schabowy, panierowany
My pełni wiary,choć łeb nam ciąży, ciąży jak ołów
Że żadna siła nas nie pogrąży...
Orłów! Sokołów!
A potem znów się przystopuje i znów gaz
I społeczeństwo nas szanuje, lubią nas.
Uśmiecha do nas się najmilej ten i ów
Tak rośnie, rośnie nasz przywilej świętych krów!
Niejeden to się nami wzrusza,słów mu brak:
Rubaszny czerep, ale dusza, znany fakt.
Nas też coś w dołku wtedy ściska, wilgnie wzrok.
Bracia Rodacy! Dajcie pyska! Równać krok! Lewa!
W Polskę idziemy, w Polskę idziemy,
Bracia Rodacy!
Tu się, psia nędza, nikt nie oszczędza,
Odpoczniesz w pracy.
W pracy jest mikro, mikro i przykro,
Tu gołdą spływa!
Cham lub bohater? Polska sobotnia alternatywa.
Gdy dzień się zbudzi i skacowani wstaną Tytani
I znowu w Polskę bracia kochani, nikt nas nie zgani!
Nikt złego słowa, Łomża czy Nakło nam nie bałaknie,
Jak by nam kiedyś tego zabrakło?!
Nie! Nie zabraknie!
_____________
Tekst: Wojciech Młynarski
W tygodniu to nam wszystko wisi aż do dna,
A jak się człowiek przejmie rolą - sam pan wisz!
To zaraz plecy go rozbolą, albo krzyż.
W tygodniu to jesteśmy szarzy jak ten dym,
W tygodniu nic się nie przydarzy, bo i z kim?
I życie jak koszula ciasna pije nas
Aż poczujemy mus i raz na jakiś czas:
W Polskę idziemy drodzy panowie,
W Polskę idziemy!
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie,
Drugą pijemy,
Do dna, jak leci, za fart, za dzieci,
Za zdrowie żony!
Było,nie było, w to głupie ryło,
W ten dziób spragniony!
Świat - jak nam wisiał,
Tak teraz nie jest nam wszystko jedno,
Śledziem się przeje, k**pel się śmieje,
Dziewczyny bledną,
Świerzbią nas dłonie i oko płonie,
Lśni jak pochodnia,
Aż w nowy tydzień świt nas wygoni,
No a w tygodniu...
W tygodniu,bracie wolno goisz kaca fest,
Bo czy się stoi,czy się leży,jakoś jest.
W tygodniu kleją ci się oczy, boli krzyż,
A wyżej nerek nie podskoczysz, sam pan wisz!
W tygodniu żony barchanowe chrapią w noc,
A ty otulasz ciężką głowę ciasno w koc
I rano gapisz się na ludzi okiem złym,
I nagle coś się w tobie budzi i jak w dym!
W Polskę idziemy drodzy panowie,
W Polskę idziemy!
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie,
Do ludzi lgniemy. Słuchaj rodaku...
Cisza!
Czerwone Maki, Serce, Ojczyzna...
Trzaska koszula, tu szwabska kula, tu popatrz- blizna!
Potem wyśnimy sen kolorowy, sen malowany,
Z twarzą wtuloną w kotlet schabowy, panierowany
My pełni wiary,choć łeb nam ciąży, ciąży jak ołów
Że żadna siła nas nie pogrąży...
Orłów! Sokołów!
A potem znów się przystopuje i znów gaz
I społeczeństwo nas szanuje, lubią nas.
Uśmiecha do nas się najmilej ten i ów
Tak rośnie, rośnie nasz przywilej świętych krów!
Niejeden to się nami wzrusza,słów mu brak:
Rubaszny czerep, ale dusza, znany fakt.
Nas też coś w dołku wtedy ściska, wilgnie wzrok.
Bracia Rodacy! Dajcie pyska! Równać krok! Lewa!
W Polskę idziemy, w Polskę idziemy,
Bracia Rodacy!
Tu się, psia nędza, nikt nie oszczędza,
Odpoczniesz w pracy.
W pracy jest mikro, mikro i przykro,
Tu gołdą spływa!
Cham lub bohater? Polska sobotnia alternatywa.
Gdy dzień się zbudzi i skacowani wstaną Tytani
I znowu w Polskę bracia kochani, nikt nas nie zgani!
Nikt złego słowa, Łomża czy Nakło nam nie bałaknie,
Jak by nam kiedyś tego zabrakło?!
Nie! Nie zabraknie!
_____________
Tekst: Wojciech Młynarski