Kiedy się jutro obudzę
Będzie jeszcze ciemno
Kiedy się jutro obudzę
Będzie snuć się mgła
Potem wypiję swoją pierwszą kawę
I wyjdę na ulicę jak gdyby nigdy nic
Bo nic już nie będzie w porządku
Bo wczoraj przestałaś ze mną być
Sam, sam, sam, sam
Potem usiądę na ławce,
Tak bardzo lubiłaś tu siedzieć
Potem usiądę na ławce,
Tak dziwnie mi będzie bez ciebie
Potem wrócę wieczorem do domu
I w wielkiej ciszy otworzę swe drzwi
Lecz ciebie tam przecież nie będzie
Już nigdy nie otworzysz mi ich
Sam, sam, sam, sam, sam, sam, sam, sam
Będzie jeszcze ciemno
Kiedy się jutro obudzę
Będzie snuć się mgła
Potem wypiję swoją pierwszą kawę
I wyjdę na ulicę jak gdyby nigdy nic
Bo nic już nie będzie w porządku
Bo wczoraj przestałaś ze mną być
Sam, sam, sam, sam
Potem usiądę na ławce,
Tak bardzo lubiłaś tu siedzieć
Potem usiądę na ławce,
Tak dziwnie mi będzie bez ciebie
Potem wrócę wieczorem do domu
I w wielkiej ciszy otworzę swe drzwi
Lecz ciebie tam przecież nie będzie
Już nigdy nie otworzysz mi ich
Sam, sam, sam, sam, sam, sam, sam, sam