1. Wieczorny zachód, chłód i pustka w duchu,
Z nudów znów do nut kilka dokładam słów,
Zwalony padam z nóg, ale siadam do kartek,
Może nie zasnę, może to co warte,
Może tak, jak siedząc wczoraj bezsensu do czwartej,
Niech brzask mnie wygoni od tekstu: pisz!
Nie stój w miejscu, w sercu gorycz ku szczęściu gonić,
Czasem nie wiem, co robić można by popić
Skończyć nad ranem, gdzie pod osiedlowym barem,
W głowę bym dostał, to nie dla mnie przesrane,
Zapalę muszę palić na stanie mam kilka fajek,
Więc palę i palę, nie zostawiając żadnej,
Za oknem światła gasną, ale nie chcę zasnąć,
Chciałbym zacząć wers, chociaż myśli marzną,
Wkrótce nowy dzień, znowu zgiełk, znów na zewnątrz szelest,
Zrób ten tekst, no złóż ten tekst, pisz!
Ref. Czasem nie mam weny i nie mogę nic zmienić,
To chwile, kiedy wartość myśli ciężko jest docenić,
Złożyć banał nie jest trudno, po prostu nagrać gówno,
s***no, nudno i nudność - tak bywa.
2. Minuta za minutą biegnie w nocnym maratonie,
Gdzie zgubiłem myśli z sił powoli opuszczone,
Bez szans by unieść głowę, jak zerwana marionetka,
Siedzę nad kartkami, długopis w dłoni już nie drga,
I nie piszę tych słów, które słyszeć bym chciał,
Duża kolejna kawa, to kofeinowy strzał,
Masa autopretensji, że piszę co w presji,
Choć to pretekst by tekst doszedł do perfekcji,
Precyzji, fleksji, gramatyki i dykcji,
Pośród równych sobie na pierwszej pozycji,
To poezja ambicji, to ambicja w poezji,
Chciałbym się wybić bez nadprogramowych lekcji,
Nie mam wyraźnie weny, żadnej impresji w inwencji,
Chcę napisać, ale bez polotu, wrota depresji,
Otworzyły się już dawno, w czasie nocnej dywersji,
Słów na biały papier.
Ref.
Z nudów znów do nut kilka dokładam słów,
Zwalony padam z nóg, ale siadam do kartek,
Może nie zasnę, może to co warte,
Może tak, jak siedząc wczoraj bezsensu do czwartej,
Niech brzask mnie wygoni od tekstu: pisz!
Nie stój w miejscu, w sercu gorycz ku szczęściu gonić,
Czasem nie wiem, co robić można by popić
Skończyć nad ranem, gdzie pod osiedlowym barem,
W głowę bym dostał, to nie dla mnie przesrane,
Zapalę muszę palić na stanie mam kilka fajek,
Więc palę i palę, nie zostawiając żadnej,
Za oknem światła gasną, ale nie chcę zasnąć,
Chciałbym zacząć wers, chociaż myśli marzną,
Wkrótce nowy dzień, znowu zgiełk, znów na zewnątrz szelest,
Zrób ten tekst, no złóż ten tekst, pisz!
Ref. Czasem nie mam weny i nie mogę nic zmienić,
To chwile, kiedy wartość myśli ciężko jest docenić,
Złożyć banał nie jest trudno, po prostu nagrać gówno,
s***no, nudno i nudność - tak bywa.
2. Minuta za minutą biegnie w nocnym maratonie,
Gdzie zgubiłem myśli z sił powoli opuszczone,
Bez szans by unieść głowę, jak zerwana marionetka,
Siedzę nad kartkami, długopis w dłoni już nie drga,
I nie piszę tych słów, które słyszeć bym chciał,
Duża kolejna kawa, to kofeinowy strzał,
Masa autopretensji, że piszę co w presji,
Choć to pretekst by tekst doszedł do perfekcji,
Precyzji, fleksji, gramatyki i dykcji,
Pośród równych sobie na pierwszej pozycji,
To poezja ambicji, to ambicja w poezji,
Chciałbym się wybić bez nadprogramowych lekcji,
Nie mam wyraźnie weny, żadnej impresji w inwencji,
Chcę napisać, ale bez polotu, wrota depresji,
Otworzyły się już dawno, w czasie nocnej dywersji,
Słów na biały papier.
Ref.