Niegdyś, a było to bardzo dawno temu, znalazłem się na takim weselu... byłem podobny troszeczkę do... takiego człowieka, który nie może się odnaleźć na weselu. No cóż. Chwilę później, jak już poznałem trochę ludzi, czułem się jeszcze bardziej obco. W związku z tym schowałem się w kącie. Trzymałem tam, w tym kącie, w ręku mikrofon, no i w pewnym momencie przyłożyłem go tak bliżej ust i zacząłem zabawiać gości weselnych. Zespół, który zagra za chwilę, jest słynny z tego, że grywa totalnie gównianą muzykę, no i oczywiście zagrają gównianie, ale żeby, żeby to słowo gówno tak się nam nie upowszedniło - dla odmiany będziemy gównem nazywać powszedniość. Zespół zagra powszednie, czyli powszednie dźwięki, takie gówniane...