Czwarta trzydzieści rano, miejski organizm się budzi,
By rozpocząć marsz robotów, tłumy bezimiennych ludzi
Podążają do pracy, gdzie czas jest życia złodziejem
Oni patrzą, ale nie widzą co się wokół nich dzieje
To poranek żywych trupów, identyczny jak poprzedni
Półgodzinne wiadomości pełne politycznych bredni,
Gdzie jedni drugich spychają z karierowych schodów,
A ten cały cyrk się kręci za pieniądze narodu
Ciągnie się szary korowód, znowu budzik rano dzwoni
Miliony ludzi wpadły w rytm codziennej monotonii
Każdy za fortuną goni chociaż syf się nie zmienia
Tu życie pisze scenariusz depcząc wszystkie marzenia
Nowy bank w centrum miasta to nasz europejski pomnik
A obok w bramie chleją, śpią i srają bezdomni
Człowiek żyje jak niewolnik z ciężką kulą przy nodze
Rzesza pierdolonych yuppies zdepcze wszystko na swej drodze
Ty tego nie widzisz? Bo mnie to szczerze przeraża
Praca odciska swoje piętno na ludzkich twarzach
Gówniana gaża, tu dla wielu życie jest przebrzydłe
Brudne autobusy wypchane po brzegi bydłem
To rzeczywistość zaciska się jak na szyi pętla
Ponad połowa ludności topi żale w procentach
Uważaj by nie stracić tempa, ta zasada jest prosta
To jest marsz robotów, w którym się nie liczy jednostka
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Sami myśleć nie umieją, żyją nadzieją bez wiary
Śmiało możemy mówić - systemu ofiary
Czary mary, totolotki, podatki, akcyzy, prowizje
System jest mistrzem we wpierdalaniu na mieliznę
Białas te biznes is biznes,
Ktoś robi hajs na tym, że dostajesz w pizdę
Ktoś idzie na łatwiznę, a Ty się przyzwyczaj,
Że jak coś chcesz od życia, musisz mu to wyrwać
Wstyd się przyznać - musisz być egoista,
Bo jak masz nie być jak zarabiasz tysiąc trzysta?
Żona tysiąc, a połowa idzie z tego na opłaty co miesiąc,
I jak tu kurwa żyć nie grzesząc?!
Wiesz jak jest jak ściga windykacja
A Ty piąty rok tylko marzysz o wakacjach,
Tylko praca i praca, monotonia pierdolona
Tylko tyrać i tyrać, hola! Nie pora konać
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Oni patrzą, ale nie widzą
Słuchają, ale nie słyszą
Oni mówią, ale nic z tego nie wynika
To roboty, których życiem jest bezduszna mechanika
Zapierdalasz 6 dni w tygodniu w trzyzmianowym trybie
Trudno złapać oddech jak wyciągniętej z wody rybie
Jesteś numerem na NIP-ie, o imieniu zapomnij
Ludzie żyją w tym systemie jakby byli nieprzytomni
Weź głęboki oddech, otwórz oczy i zobacz z bliska
Te niespełnione tłumy na gównianych stanowiskach
Fabryki jak mrowiska, pracownicy bez imion
Oni żywią się zatrutym mlekiem systemowych wymion
To nie kino ani tanie gadki rodem z Hollywood
Tanie wino, nastoletnie matki, wszechobecny brud
Gdzie trud włożony w pracę nie odzwierciedla pensja,
A cały Twój potencjał zgaśnie w wiecznych pretensjach
Propagandowy tłok napędza systemowe tryby
Pozbawione własnej tożsamości ludzkie hybrydy
Skuci w dyby, niewolnicy za korporacyjną kratą
Wegetują podłączeni pod rządowy respirator
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Oni patrzą, ale nie widzą
Słuchają, ale nie słyszą
Oni mówią, ale nic z tego nie wynika
To roboty, których życiem jest bezduszna mechanika
By rozpocząć marsz robotów, tłumy bezimiennych ludzi
Podążają do pracy, gdzie czas jest życia złodziejem
Oni patrzą, ale nie widzą co się wokół nich dzieje
To poranek żywych trupów, identyczny jak poprzedni
Półgodzinne wiadomości pełne politycznych bredni,
Gdzie jedni drugich spychają z karierowych schodów,
A ten cały cyrk się kręci za pieniądze narodu
Ciągnie się szary korowód, znowu budzik rano dzwoni
Miliony ludzi wpadły w rytm codziennej monotonii
Każdy za fortuną goni chociaż syf się nie zmienia
Tu życie pisze scenariusz depcząc wszystkie marzenia
Nowy bank w centrum miasta to nasz europejski pomnik
A obok w bramie chleją, śpią i srają bezdomni
Człowiek żyje jak niewolnik z ciężką kulą przy nodze
Rzesza pierdolonych yuppies zdepcze wszystko na swej drodze
Ty tego nie widzisz? Bo mnie to szczerze przeraża
Praca odciska swoje piętno na ludzkich twarzach
Gówniana gaża, tu dla wielu życie jest przebrzydłe
Brudne autobusy wypchane po brzegi bydłem
To rzeczywistość zaciska się jak na szyi pętla
Ponad połowa ludności topi żale w procentach
Uważaj by nie stracić tempa, ta zasada jest prosta
To jest marsz robotów, w którym się nie liczy jednostka
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Sami myśleć nie umieją, żyją nadzieją bez wiary
Śmiało możemy mówić - systemu ofiary
Czary mary, totolotki, podatki, akcyzy, prowizje
System jest mistrzem we wpierdalaniu na mieliznę
Białas te biznes is biznes,
Ktoś robi hajs na tym, że dostajesz w pizdę
Ktoś idzie na łatwiznę, a Ty się przyzwyczaj,
Że jak coś chcesz od życia, musisz mu to wyrwać
Wstyd się przyznać - musisz być egoista,
Bo jak masz nie być jak zarabiasz tysiąc trzysta?
Żona tysiąc, a połowa idzie z tego na opłaty co miesiąc,
I jak tu kurwa żyć nie grzesząc?!
Wiesz jak jest jak ściga windykacja
A Ty piąty rok tylko marzysz o wakacjach,
Tylko praca i praca, monotonia pierdolona
Tylko tyrać i tyrać, hola! Nie pora konać
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Oni patrzą, ale nie widzą
Słuchają, ale nie słyszą
Oni mówią, ale nic z tego nie wynika
To roboty, których życiem jest bezduszna mechanika
Zapierdalasz 6 dni w tygodniu w trzyzmianowym trybie
Trudno złapać oddech jak wyciągniętej z wody rybie
Jesteś numerem na NIP-ie, o imieniu zapomnij
Ludzie żyją w tym systemie jakby byli nieprzytomni
Weź głęboki oddech, otwórz oczy i zobacz z bliska
Te niespełnione tłumy na gównianych stanowiskach
Fabryki jak mrowiska, pracownicy bez imion
Oni żywią się zatrutym mlekiem systemowych wymion
To nie kino ani tanie gadki rodem z Hollywood
Tanie wino, nastoletnie matki, wszechobecny brud
Gdzie trud włożony w pracę nie odzwierciedla pensja,
A cały Twój potencjał zgaśnie w wiecznych pretensjach
Propagandowy tłok napędza systemowe tryby
Pozbawione własnej tożsamości ludzkie hybrydy
Skuci w dyby, niewolnicy za korporacyjną kratą
Wegetują podłączeni pod rządowy respirator
To jest marsz robotów, z którego nie ma odwrotu
Zginiesz zdeptany przez ślepców brnących do przodu
To jest marsz robotów, nie umieją sami myśleć
Są trybami machiny w światowym przemyśle
Oni patrzą, ale nie widzą
Słuchają, ale nie słyszą
Oni mówią, ale nic z tego nie wynika
To roboty, których życiem jest bezduszna mechanika