Kiedyś opowiem Ci
Od zmierzchu aż po świt
Jak wędrowałem przez
Mokradła, mokradła
Czerwonooki stwór
Rzucił na mnie posępny cień
Drogę przysłonił i
Do światła, światła
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg
I pędem w ponury las
Korytami martwych rzek
Biegnę daleko gdzieś
Od pragnień, pragnień
Przeszywa mnie na wskroś
Jastrzębia milczący wzrok
Więc uciekam w chwile gdy
Upadnę, upadnę
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg
Kiedyś opowiem Ci
Od zmierzchu po blady świt
Że świat jest stworzony dla
Odważnych, odważnych
Drogę pokazał mi
Równowagi odwieczny stróż
Gdy oddaliłem się
Od prawdy, prawdy
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg
Od zmierzchu aż po świt
Jak wędrowałem przez
Mokradła, mokradła
Czerwonooki stwór
Rzucił na mnie posępny cień
Drogę przysłonił i
Do światła, światła
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg
I pędem w ponury las
Korytami martwych rzek
Biegnę daleko gdzieś
Od pragnień, pragnień
Przeszywa mnie na wskroś
Jastrzębia milczący wzrok
Więc uciekam w chwile gdy
Upadnę, upadnę
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg
Kiedyś opowiem Ci
Od zmierzchu po blady świt
Że świat jest stworzony dla
Odważnych, odważnych
Drogę pokazał mi
Równowagi odwieczny stróż
Gdy oddaliłem się
Od prawdy, prawdy
Uspokoi mnie
Polarnego słońca brzask
Gdy padnę zmęczony na śnieg