Kiedyś mogłem sam wybierać:
wiara, miłość i nadzieja.
Nieskończoność miałem w dłoniach;
Gdzie to teraz jest?
Gdzie są tamtych chłopców oczy?
Strach przed wielkim, zachwyt bosy?
Kto ich zmienił, kto ich złamał?
Gdzie to teraz jest?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Kłosy w polu zawsze święte,
chleb na stole, zapach mięty,
spokój ojca, ciepło matki;
Gdzie to jest, no gdzie?
Ten uczciwy, tamten złodziej,
krzyż, co znaczył krzyż w narodzie,
cierpkie słowa, prawdy słowa;
Gdzie to teraz jest?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Może zbyt kochałem życie, chciałem objąć je!
I otwarłem za szeroko ramion most.
Może życie mnie kochało, mocno, mocno zbyt
i rozwarło swe ramiona, wypuściło nagle mnie.
Kiedyś mogłem sam wybierać:
wiara, miłość i nadzieja.
Nieskończoność miałem w dłoniach;
Gdzie to teraz jest?
Może to jest czasu blizna?
Znak, że stałeś się mężczyzną?
Żadnych złudzeń, żadnych marzeń...
Może tak ma być?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
wiara, miłość i nadzieja.
Nieskończoność miałem w dłoniach;
Gdzie to teraz jest?
Gdzie są tamtych chłopców oczy?
Strach przed wielkim, zachwyt bosy?
Kto ich zmienił, kto ich złamał?
Gdzie to teraz jest?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Kłosy w polu zawsze święte,
chleb na stole, zapach mięty,
spokój ojca, ciepło matki;
Gdzie to jest, no gdzie?
Ten uczciwy, tamten złodziej,
krzyż, co znaczył krzyż w narodzie,
cierpkie słowa, prawdy słowa;
Gdzie to teraz jest?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Może zbyt kochałem życie, chciałem objąć je!
I otwarłem za szeroko ramion most.
Może życie mnie kochało, mocno, mocno zbyt
i rozwarło swe ramiona, wypuściło nagle mnie.
Kiedyś mogłem sam wybierać:
wiara, miłość i nadzieja.
Nieskończoność miałem w dłoniach;
Gdzie to teraz jest?
Może to jest czasu blizna?
Znak, że stałeś się mężczyzną?
Żadnych złudzeń, żadnych marzeń...
Może tak ma być?
Powiedz mi, bo mrok wstaje...
Powiedz mi, bo mrok wstaje...