.

Na dnie... Lyrics

Żeby nasz rap nie zginął,
żeby się szczęśliwie żyło,
żeby znowu było milo,
żeby wszystko się skończyło(ha ha)
Wiem jak to jest być na dnie, to nie będzie finansowy krach, Życie biedne plus słabości, substancje chemiczne, sporo gniewu i złości, Zycie na diecie. Dieta z kości na ości, tak było za dzieciaka. W moim domu tez niejedna draka, w podartych łachach, bez perfekty haka haka. Myślę przyjdzie taki dzień, ze nie pościć. W ciągłej gotowości by ten stan rzeczy odmienić, zdobyć więcej przestrzeni i spokoju, Życie cenić. Wiem jak to jest gdy na niczym nie zależy, żyjesz bo żyjesz, tak naprawdę wciąż leżysz, a ci co przechodzą wciąż Cię kopia żeby dobić. Trzeba mieć w chuj odpowiednio silnej woli i powoli dążyć do przodu bez niczyjej pomocy, wciąż sam jak palec, zaciąg chcemy lepiej pożyć, chcemy cos stworzyć, zawsze odbić się od dna. Rap gra, która wciąga, która dobrze nas zna bo my znamy ja. Na majku zaciskam dłoń, żyłka pokrywa skroń i gardło, wyższy ton. Wydobywam z siebie easy i już po pogrzebie i ja tez. Czy Bóg w niebie, tego nie wiem ale jedno wiem na pewno z tego dna wyjdę sam i pierdole złą przeszłość. Robie rap, a nie chlam.

Ref. Czy chcesz chodź przez chwile poczuć się jak to jest być na dnie na dnie
Czy chcesz chodź przez chwile być tam gdzie oni są? Na dnie na dnie
I minęło kilka lat, pełno ludzi, więcej szmat. Przebyłem drogi szmat odmieniony na bogato, życiowy maraton. W tym biznesie wciąż na ostro, jeden piec działalności pod prąd jak na prosto. Zła i dobra strona, złego dobre początki, hardcorowe watki, a on s***as wciąż wątpi. W swój talent, powołanie, czy brać za to pieniądze, rozgrzewać skrywane rządzę, mowie dobrze czy bladze? Wszyscy SA mili, kurwa od tej pamiętnej chwili, mieli ans za debili, teraz w dupę chcą całować. Dziewczyny chcą się kochać, ziomków mam już cala mase. Kto prawdziwy przyjaciel? Tego dowiem się z czasem. Jestem rapu asem jak Grzechu, pozdrowienia. Pierwsze dżoje i syf, czas nic się nie zmienia. Słaba ocena, nigdy samoocena. Mocne liryki, sporo krytyki. Okropne nawyki, pod prąd cale życie. Jeszcze krok i na szczycie, mówiłem zobaczycie!

Ref. Czy chcesz chodź przez chwile poczuć się jak to jest być na dnie na dnie
Czy chcesz chodź przez chwile być tam gdzie oni są? Na dnie na dnie

Siedem lat tłustych, nowa era rozpusty. Kończy się zero szósty, a ja dna sięgam ponownie. Wraca masa złych wspomnień, od których nie ucieknę. Z porytym deklem me jazdy, nie wymięknę. Rap gram przebiegle, całkowicie wypalony. Gdzie ziomy moje SA? Kurwa gdzie SA moje ziomy? Temat numer jeden to z kim byłem i co Bralem i że się załamałem. Presja miażdży doskonale. Spiskowe teorie i to, że paranoje mam w sobie od zawsze. Jestem czub, a jakże. Nosze ten ciężar popularności to gówno. Cena za lepsze Zycie? Pierdole to, gram w studio. Pank rock jak chuj, miazga jak Cd Nancy, nie Blade z Dynastii, tylko zły z miasta gniewu. W oczekiwaniu mego własnego pogrzebu. Nie zginę w cieniu, raczej w świetle jupiterów. To kolejnym pretekstem, ten rap jak bułka z masłem, w definicji pener, kojarzony z tym miastem. Nierozerwalnie i niebanalnie, pizgam centralnie, zrobię awarie. Sam z tego wyjdę jak zawsze. Wiem to pewne. To dla wszystkich tych, których Zycie jest piekłem.

Ref. Czy chcesz chodź przez chwile poczuć się jak to jest być na dnie na dnie
Czy chcesz chodź przez chwile być tam gdzie oni są? Na dnie na dnie
Report lyrics