Widzę jak co dzień twoich kroków cień gdy przechodzisz przez podwórze
zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie nawet kiedy tkwię przy murze
zanim zamkniesz drzwi zanim znikniesz mi w korytarza czarnej dziurze
złowię jeszcze raz twoich oczu blask by pamiętać jak najdłużej
Że jestem powietrzem a pereł przed wieprze nie rzucisz na pewno nie
Że jestem bez sensu jak blat od kredensu nie spojrzysz na ciało me
Widzę jak co dnia zawsze inny pan wchodzi z tobą do mieszkania
patrząc z okna w dół widzę ino stół resztę gałąź mi zasłania
pierwszy lepszy gość co ma szmalu dość i samochód luksusowy
wchodząc w progi twe przypomina ze taki jestem niewyjściowy
Widzę jak co dzień twój cudowny cień gdy przechodzisz koło bramy
zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie może boisz się swej mamy
konwenanse precz to nie moja rzecz lecz jak mam osiągnąć Eden
jeśli ona ma lat dwadzieścia dwa a ja jutro skończę siedem
zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie nawet kiedy tkwię przy murze
zanim zamkniesz drzwi zanim znikniesz mi w korytarza czarnej dziurze
złowię jeszcze raz twoich oczu blask by pamiętać jak najdłużej
Że jestem powietrzem a pereł przed wieprze nie rzucisz na pewno nie
Że jestem bez sensu jak blat od kredensu nie spojrzysz na ciało me
Widzę jak co dnia zawsze inny pan wchodzi z tobą do mieszkania
patrząc z okna w dół widzę ino stół resztę gałąź mi zasłania
pierwszy lepszy gość co ma szmalu dość i samochód luksusowy
wchodząc w progi twe przypomina ze taki jestem niewyjściowy
Widzę jak co dzień twój cudowny cień gdy przechodzisz koło bramy
zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie może boisz się swej mamy
konwenanse precz to nie moja rzecz lecz jak mam osiągnąć Eden
jeśli ona ma lat dwadzieścia dwa a ja jutro skończę siedem