Żyjemy w brzuchu wielkiej kamienicy.
Żyjemy w brzuchu obskurnego żółwia,
Koty szczają w podwórkach
W ramie na ścianie moja s***na żona,
Kwiat pelargonii, zasłona w kropki.
Smażone ziemniaki, kotlety mielone.
Obiad.
Gdy nagle przypomniał się świat,
Poczułem jak wzmaga się wiatr.
Poczułem ochotę by zwiać.
Na pewno wyjeżdżam!
Kochanie nie gniewaj się.
Jeśli nie Kraków, nie Bielsko,
Nie Sopot, nie Gdańsk...
Muszę wyjechać gdziekolwiek,
Gdzie tylko się da.
Sąsiedzi gotują kiszoną kapustę.
O kurczę...
Leżę na sofie, zjadam słone paluszki,
Zasnąć nie umiem.
Ci z góry uwielbiają Italo disco,
Mózg mi się w pięści zacisnął.
Za chwilę wszystko wezmę w diabły pieprznę.
Wreszcie!
Gdy nagle przypomniał się świat,
Poczułem jak wzmaga się wiatr.
Poczułem ochotę by zwiać.
Na pewno wyjeżdżam!
Kochanie nie gniewaj się.
Jeśli nie Kraków, nie Bielsko,
Nie Sopot, nie Gdańsk...
Muszę wyjechać gdziekolwiek,
Gdzie tylko się da.
Żyjemy w brzuchu obskurnego żółwia,
Koty szczają w podwórkach
W ramie na ścianie moja s***na żona,
Kwiat pelargonii, zasłona w kropki.
Smażone ziemniaki, kotlety mielone.
Obiad.
Gdy nagle przypomniał się świat,
Poczułem jak wzmaga się wiatr.
Poczułem ochotę by zwiać.
Na pewno wyjeżdżam!
Kochanie nie gniewaj się.
Jeśli nie Kraków, nie Bielsko,
Nie Sopot, nie Gdańsk...
Muszę wyjechać gdziekolwiek,
Gdzie tylko się da.
Sąsiedzi gotują kiszoną kapustę.
O kurczę...
Leżę na sofie, zjadam słone paluszki,
Zasnąć nie umiem.
Ci z góry uwielbiają Italo disco,
Mózg mi się w pięści zacisnął.
Za chwilę wszystko wezmę w diabły pieprznę.
Wreszcie!
Gdy nagle przypomniał się świat,
Poczułem jak wzmaga się wiatr.
Poczułem ochotę by zwiać.
Na pewno wyjeżdżam!
Kochanie nie gniewaj się.
Jeśli nie Kraków, nie Bielsko,
Nie Sopot, nie Gdańsk...
Muszę wyjechać gdziekolwiek,
Gdzie tylko się da.