.

Feniks Lyrics

NIRNAETH - Feniks

Natchnionym wieszczem, mordem jesieni,
zimową porą deszczem, tak wiele łez przelałem
samotnik, dusza cierpiąca
ażeby prawda się stała
objawiona
oto nadchodzi z próżni, odchłani piekieł duszy
pan wyzwolonych uczuć, swą prawdę światu głosząc
zaprawdę, bóg wasz umarł - dobra to nowina!
i litość z konara przybita gwoźdźmi nienawistnej pychy
człowiek umarł nabity w drewno
bez litości

anioł feniks, odrodzon we własnym s***ku
z boskich swych popiołów cel życia wam pominięty
szkarada cierpień bóstwa, przebrana miara cierpień
lecz żyje, jak Feniks!

prawo, prawo się dopełniło!
Feniks z popiołów powstaje,
miłością kiedyś spalony
dziś wolny, wolny!

z wyrachowaniem zimny
namiętnie szpony wbija
dziobem ciało szarpie,
dziobem gwóźdź dobija
krzykiem niebo zasnuwa:
on umarł! ja, Feniks, żyję!

Natchnionym wieszczem,
poetą zimy, jesiennym deszczem
jestem.
tak wiele krwi przelałem dla ciebie,
ażeby dusza się stała
poświęconą.
oto nadchodzi z piekieł,
cierpień otchłani mrocznej,
pieśniarz powstały z martwych,
nową religię głosząc:
zaprawdę, Fenik żyje
dobra to nowina
wzgarda żyje na wieki,
krwią odrodzenia jaźni
Feniks powstał z otchłani
on żywot swój na nowo
dokona

odrodzon własną krwią,
obraz nowego idola.
koronny głową feniksa
cel znaleziony na nowo.
zaduma, lecz nie w s***ku
pat, doświadczony powagą,
dopełnionymi prawy,
z popiołów... z piekieł... Feniks!
Feniks z popiołów!
kiedyś w nieszczęściu trawiony,
dziś odrodzon w zadumie,
ogląda świat zmieniony
dumnym, wzgardliwym spojrzeniem

furią, witalną drogą
tratując zewłok objęty,
umarłych bogów legendy,
szpony w krwi zanurza

krzyk mój w niebo się wzbija:
bóg umarł dawno już temu, lecz Feniks powraca wiecznie
jak ogień jesiennym deszczem
z popiołów, krwi, łez, miłości
wśród znanych mnie tylko wzniosłości
destrukcja, re-kreacja

krzyk w niebo z furią leci
we wszystkie świata strony
popiół erupcją niesiony
pośród wiosennej zamieci
Report lyrics
Nirnaeth Arnoediad (1999)
Jesień Cz. I & Cz. III Niemoc Już Zmierzch Impresja Feniks Pustka Nocnej Czerni Jesień Cz. II