Znowu ktoś mnie podgląda,
Lekko skrobie do drzwi.
Strasznym okiem cyklopa,
Radzi, gromi i drwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Meble już połamałem,
Nowy ład zrobić chcę.
Tynk ze ścian już zdrapałem,
Zamurować czas drzwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Wielkie dzieło skończyłem,
Głód do wyjścia mnie pcha.
Prężę się i napinam,
Lecz mur stoi jak stał.
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam mówić!
Lekko skrobie do drzwi.
Strasznym okiem cyklopa,
Radzi, gromi i drwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Meble już połamałem,
Nowy ład zrobić chcę.
Tynk ze ścian już zdrapałem,
Zamurować czas drzwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Wielkie dzieło skończyłem,
Głód do wyjścia mnie pcha.
Prężę się i napinam,
Lecz mur stoi jak stał.
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam mówić!