Klęknij, zamknij oczy, ty znasz to dobrze, dziś nie dostaniesz do pyska, a ja odprawie ci pogrzeb. Za te skurwienie, za zbędne pierdolenie - wysyłam wiadomość, niech to do innych dotrze. Niejeden z wierzących dziś wreszcie łzy otrze. W razie tandety serwowanej dla Polaków, poczujesz na szyi moich przemyśleń ostrze, zakopie cię szmato na peryferiach rapu.
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Oddaj ten chleb dawnych lat, kurwo z fiutami w łapach,
Kiedyś każdy miał zapał, dziś każdy się zsapał
Czuję z ich pysków smród, ty kopiąc własny grób,
Klną imię które nadał im ich własny lud,
A chłód pustych salw dorywa gardła przy sitkach,
Usta jak kurwy pizda puki płaczą i bit gra,
Mówiłem nie umiesz - to z nim nie igraj,
Teraz za byle [...] łykali by s****ę w litrach
Ej, nie wiem czemu się dziwisz,
Prawda jest jak Ibisz, z reguły wkurwia i jest przykra,
Polski rap to bitwa, geniuszem być nie trzeba,
Wygra ten co wyżej dupy da i za więcej się sprzeda.
Dwulicowość idoli nastoletnich pizd
Razi, że aż się na to kurwa patrzeć nie da,
Biorę te całe ściemniactwo za pysk,
Postanowiłem was kurwa pogrzebać.
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka,
Zrozumiesz wtedy, że nie miałeś tam nic,
Oddasz przysługę jak ostatni oddech oddasz,
na dużym palcu w prosektorium kwit
Daj mi chwile wystarczy ułamek szansy,
Mam skillsy, czuję krew - to mój koń trojański
Chcesz punchy? To przegrasz, pieprzę walkę o tron
Wśród Emsis gdzie większość jest jak Elton John i jego ziom.
Dla bez polotu kotów pobocze,
Niech tam harują krocze...
Łamię w pół każdą zwrotką kurwę,
Niech puszcza pawie, za burtę,
Wytopię łódkę i zrywam żagiel.
Zlany potem, to tylko ją - kill worker,
Dotknięcie geniuszu, dla tysiącu uszu,
Wersy prawdy, rzeczywistość to mój warsztat,
Dzieciak pragnie sławy, pierwsza płyta szybko falstart.
Patrzę na rap-grę, co drugi to tytan
Do nie dawna wypluwał,
Dziś chce wszystko połykać.
Witam w bloku, w rynsztoku, mięty nie ma,
Ranne zwierzę bez skrupułów uwalniam od cierpienia.
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka,
Zrozumiesz wtedy, że nie miałeś tam nic,
Oddasz przysługę jak ostatni oddech,
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Oddaj ten chleb dawnych lat, kurwo z fiutami w łapach,
Kiedyś każdy miał zapał, dziś każdy się zsapał
Czuję z ich pysków smród, ty kopiąc własny grób,
Klną imię które nadał im ich własny lud,
A chłód pustych salw dorywa gardła przy sitkach,
Usta jak kurwy pizda puki płaczą i bit gra,
Mówiłem nie umiesz - to z nim nie igraj,
Teraz za byle [...] łykali by s****ę w litrach
Ej, nie wiem czemu się dziwisz,
Prawda jest jak Ibisz, z reguły wkurwia i jest przykra,
Polski rap to bitwa, geniuszem być nie trzeba,
Wygra ten co wyżej dupy da i za więcej się sprzeda.
Dwulicowość idoli nastoletnich pizd
Razi, że aż się na to kurwa patrzeć nie da,
Biorę te całe ściemniactwo za pysk,
Postanowiłem was kurwa pogrzebać.
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka,
Zrozumiesz wtedy, że nie miałeś tam nic,
Oddasz przysługę jak ostatni oddech oddasz,
na dużym palcu w prosektorium kwit
Daj mi chwile wystarczy ułamek szansy,
Mam skillsy, czuję krew - to mój koń trojański
Chcesz punchy? To przegrasz, pieprzę walkę o tron
Wśród Emsis gdzie większość jest jak Elton John i jego ziom.
Dla bez polotu kotów pobocze,
Niech tam harują krocze...
Łamię w pół każdą zwrotką kurwę,
Niech puszcza pawie, za burtę,
Wytopię łódkę i zrywam żagiel.
Zlany potem, to tylko ją - kill worker,
Dotknięcie geniuszu, dla tysiącu uszu,
Wersy prawdy, rzeczywistość to mój warsztat,
Dzieciak pragnie sławy, pierwsza płyta szybko falstart.
Patrzę na rap-grę, co drugi to tytan
Do nie dawna wypluwał,
Dziś chce wszystko połykać.
Witam w bloku, w rynsztoku, mięty nie ma,
Ranne zwierzę bez skrupułów uwalniam od cierpienia.
Dlatego, że porusza mnie to co dobre,
A brzydzi to co modne,
Ja żegnam ten syf, zapraszam cie na ich pogrzeb,
Zamknij oczy, otwórz umysł, słuchaj.
Rozliczam się z nimi dziś, za te wszystkie lata
Teraz i tutaj, z bandą pedałów i tanich pizd.
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka,
Zrozumiesz wtedy, że nie miałeś tam nic,
Oddasz przysługę jak ostatni oddech,