Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam początki i końce giną z oczu z pamięci
Zmarli kryją się w grobach
W łonach ledwie poczęci
Ptaki nie tak
Lecz któż ptakom uwagę poświęci
Tam bujny bez w ogródku
Pachnie w wiosennym stylu
Piwiarnie oblężone
Spragnionych jest aż tylu
Tam ci co są na czele
Są tacy jak ci z tyłu
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam smucą się zapałki
W pochmurny dzień moknące
Tam po pytaniu "kto tam?"
Słychać szampański koncept: "Swój"
Ryba w wodzie ma kolor puszki konserw
Tam miasta stają słupka
Zorza ma kolor rzeźni
Fabryki grzmią i dymią
Niby żelazne rzeźby
Niepotrzebne nikomu
Pijanym ani trzeźwym
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam na sztandarze sierp z młotem
Miłośnie spleciony
Lecz w ścianę gwóźdź nie wbity
A ogród nie plewiony
Wielki plan zawalony
Szkoda na to śledziony
Nieznana tam maszkara
Zagadka mgła
Niepewna okolica się stara być
Typowa i zgrzebna
W modzie tam barwa szara
Kolor czasu i drewna
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Skrzyp pióro mój kosturze
Prowadź mnie po świecie
Koła naszej epoki
Buksując w złożach śmieci
Nie dogonią nas bosych
Więc nie ma się co spieszyć
I nie mam o czym gadać
Ni z Grekiem ni z Waregiem
Nie wiem jaka ziemia
Będzie mi wiecznym noclegiem
Skrzyp pióro
Skrzyp uparcie
Wędrując kartek śniegiem
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam początki i końce giną z oczu z pamięci
Zmarli kryją się w grobach
W łonach ledwie poczęci
Ptaki nie tak
Lecz któż ptakom uwagę poświęci
Tam bujny bez w ogródku
Pachnie w wiosennym stylu
Piwiarnie oblężone
Spragnionych jest aż tylu
Tam ci co są na czele
Są tacy jak ci z tyłu
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam smucą się zapałki
W pochmurny dzień moknące
Tam po pytaniu "kto tam?"
Słychać szampański koncept: "Swój"
Ryba w wodzie ma kolor puszki konserw
Tam miasta stają słupka
Zorza ma kolor rzeźni
Fabryki grzmią i dymią
Niby żelazne rzeźby
Niepotrzebne nikomu
Pijanym ani trzeźwym
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Tam na sztandarze sierp z młotem
Miłośnie spleciony
Lecz w ścianę gwóźdź nie wbity
A ogród nie plewiony
Wielki plan zawalony
Szkoda na to śledziony
Nieznana tam maszkara
Zagadka mgła
Niepewna okolica się stara być
Typowa i zgrzebna
W modzie tam barwa szara
Kolor czasu i drewna
Gwiazda czy asteroid
Spadając przez mrok nieba
Na ostrość wzrok nastroi
I zamglić mu się nie da
Spójrz na ów świat z tej strony
Chociaż spojrzenia nie wart
Skrzyp pióro mój kosturze
Prowadź mnie po świecie
Koła naszej epoki
Buksując w złożach śmieci
Nie dogonią nas bosych
Więc nie ma się co spieszyć
I nie mam o czym gadać
Ni z Grekiem ni z Waregiem
Nie wiem jaka ziemia
Będzie mi wiecznym noclegiem
Skrzyp pióro
Skrzyp uparcie
Wędrując kartek śniegiem