Stąpam ponad wiatrem,
znikam w nim bez tchu,
wciąż mi czegoś brak.
Stąpam jednym palcem,
w niedostępny twór,
by nasycić smak.
Schylam się powoli,
by nie upaść gdzieś,poza krawędź zła.
Widzisz mnie zaklętą,
zdrade,słodki dreszcz,który we mnie trwa.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2
Stąpam ponad deszczem,
znikam w nim bez tchu,
wciąż mi czegoś brak.
Stąpam jednym gestem,
w niedostępny twór,
by nasycić smak.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2
Być może zdobęde chwile dnia,zwróce Ci czas.
A może zostane właśnie tam,gdzie nie ma nas.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2
znikam w nim bez tchu,
wciąż mi czegoś brak.
Stąpam jednym palcem,
w niedostępny twór,
by nasycić smak.
Schylam się powoli,
by nie upaść gdzieś,poza krawędź zła.
Widzisz mnie zaklętą,
zdrade,słodki dreszcz,który we mnie trwa.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2
Stąpam ponad deszczem,
znikam w nim bez tchu,
wciąż mi czegoś brak.
Stąpam jednym gestem,
w niedostępny twór,
by nasycić smak.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2
Być może zdobęde chwile dnia,zwróce Ci czas.
A może zostane właśnie tam,gdzie nie ma nas.
Przeklinasz noc i zapadasz w chory sen.
Dokarmiasz lęk,który budzi blady dzień. X2