Sierpień w Krakowie a miał być gdzie indziej
Ale tam to tylko mogłem stracić swe życie
Nieważne znów jestem
Już bledsze światło i nerwowe ptactwo
Złote muchy obsiadły gruszkę
I w słońcu uczta
To już jesień
Powoli s***ek podchodzi do serca
Co z tobą s***ku zrobić - może wypić ?
Może wyjechać i nie wrócić ?
Spójrz liście jak zwykle są ponad banałem
Spadają z drzew spadają już jesień
Spadają liście
Czarnych kociąt tutaj nie krzywdzi nikt
Więc ufne są a nawet zaczepne
I wszystkie kąty są dla nich
Tylko ich matka tak patrzy
Pod jabłonką w ogrodzie herbata bez cukru
Można się przyzwyczaić miło mieć
Taki mały miły ogród
Czy tego nie jest za dużo
Czy tego nie jest za dużo
Szaride! Szaride!
Wystarczy wyjrzeć przez okno
Za woalką z mgły i dymu miasto
Skromnie kryje się
Różowo zielono przez konary drzew
Słońce zachodzi i wieczór w prześwitach
I ptaki się denerwują
Jest jeszcze tak ciepło
Czemu się spieszą przecież miało nie być zimy
Czemu pod skórą każdy nerw mi drży
Może wyjechać i nie wrócić
Może...
Ale tam to tylko mogłem stracić swe życie
Nieważne znów jestem
Już bledsze światło i nerwowe ptactwo
Złote muchy obsiadły gruszkę
I w słońcu uczta
To już jesień
Powoli s***ek podchodzi do serca
Co z tobą s***ku zrobić - może wypić ?
Może wyjechać i nie wrócić ?
Spójrz liście jak zwykle są ponad banałem
Spadają z drzew spadają już jesień
Spadają liście
Czarnych kociąt tutaj nie krzywdzi nikt
Więc ufne są a nawet zaczepne
I wszystkie kąty są dla nich
Tylko ich matka tak patrzy
Pod jabłonką w ogrodzie herbata bez cukru
Można się przyzwyczaić miło mieć
Taki mały miły ogród
Czy tego nie jest za dużo
Czy tego nie jest za dużo
Szaride! Szaride!
Wystarczy wyjrzeć przez okno
Za woalką z mgły i dymu miasto
Skromnie kryje się
Różowo zielono przez konary drzew
Słońce zachodzi i wieczór w prześwitach
I ptaki się denerwują
Jest jeszcze tak ciepło
Czemu się spieszą przecież miało nie być zimy
Czemu pod skórą każdy nerw mi drży
Może wyjechać i nie wrócić
Może...