Zwano ją ,,Czarną Mańką'' wśród ulicy,
Znali ją dobrze wszyscy wszerz i wkrąg,
Niecił czar jakiś spogląd jej źenicy,
Choć przechodziła ot tak z rąk do rąk,
Miłość obłędną i zawrotną siała,
Była uliczną taką bo i cóż?
Durzy się w Mańce Woli pół bezmała,
Niejeden o nią się krwawił nóż.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
W ciemnych spelunkach, gdzie życie wre,
Hej! tam w kompanji często dowoli
Noc całą Mańka bawiła się,
Lecz czasem coś tak za serce ściśnie
I sama nie wiem czemu się ckni.
Psia krew! aż szklanka rzucona pryśnie
Hej! cóż to, Mańka, w oczach twych łzy?
Lecz raz poznała tem ulicy syna,
Co żył wśród nocy z noża, lub kradł.
I pokochała dzika dziewczyna,
Bez niego dla niej już nie istniał świat.
Stała się jego korną niewolnicą,
Dawnych kompanji porzuciła gwar.
Czyś na mnie rzucił jakiś urok, czy co?
Pyta go nieraz, czyś mi zadał czar.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
W ciemnych spelunkach, gdzie życie wre,
Hej! tam gdzie dawniej często dowoli
Noc całą Mańka bawiła się,
Dziś jej nie spotkasz ni w dzień, ni w nocy.
Niejeden bez niej wolałby zczeźć.
Psia krew! aż wyrżnie w stół z całej mocy,
Ech, co tam, poszła, pal ją sześć!
A wkrótce pierzchnął sen o szczęściu złoty:
Porzucił Mańkę ów kochanek raz,
Nie zważał wcale na łzy, ni pieszczoty,
I nawet nie bił, zimny stał jak głaz.
Poszedł, nie wrócił, jak to w życiu bywa,
Ale bez niego ona nie chce żyć.
W szale rozpaczy wreszcie jad zażywa,
Przerwana życia Czarnej Mańki nić.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
Wpośród spelunek dziś cicho tam.
Hej! czyj to pogrzeb sunie powoli?
To Czarnej Mańki: jednej ,,z tych dam''.
Wśród kwiatów leży blada i cicha,
I płynie zwolna tam, gdzie nasz kres,
Psia krew! o życia historja licha,
Ech, co tam zresztą, nie trzeba łez.
Znali ją dobrze wszyscy wszerz i wkrąg,
Niecił czar jakiś spogląd jej źenicy,
Choć przechodziła ot tak z rąk do rąk,
Miłość obłędną i zawrotną siała,
Była uliczną taką bo i cóż?
Durzy się w Mańce Woli pół bezmała,
Niejeden o nią się krwawił nóż.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
W ciemnych spelunkach, gdzie życie wre,
Hej! tam w kompanji często dowoli
Noc całą Mańka bawiła się,
Lecz czasem coś tak za serce ściśnie
I sama nie wiem czemu się ckni.
Psia krew! aż szklanka rzucona pryśnie
Hej! cóż to, Mańka, w oczach twych łzy?
Lecz raz poznała tem ulicy syna,
Co żył wśród nocy z noża, lub kradł.
I pokochała dzika dziewczyna,
Bez niego dla niej już nie istniał świat.
Stała się jego korną niewolnicą,
Dawnych kompanji porzuciła gwar.
Czyś na mnie rzucił jakiś urok, czy co?
Pyta go nieraz, czyś mi zadał czar.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
W ciemnych spelunkach, gdzie życie wre,
Hej! tam gdzie dawniej często dowoli
Noc całą Mańka bawiła się,
Dziś jej nie spotkasz ni w dzień, ni w nocy.
Niejeden bez niej wolałby zczeźć.
Psia krew! aż wyrżnie w stół z całej mocy,
Ech, co tam, poszła, pal ją sześć!
A wkrótce pierzchnął sen o szczęściu złoty:
Porzucił Mańkę ów kochanek raz,
Nie zważał wcale na łzy, ni pieszczoty,
I nawet nie bił, zimny stał jak głaz.
Poszedł, nie wrócił, jak to w życiu bywa,
Ale bez niego ona nie chce żyć.
W szale rozpaczy wreszcie jad zażywa,
Przerwana życia Czarnej Mańki nić.
Na Czerniakowskiej, Górnej, na Woli,
Wpośród spelunek dziś cicho tam.
Hej! czyj to pogrzeb sunie powoli?
To Czarnej Mańki: jednej ,,z tych dam''.
Wśród kwiatów leży blada i cicha,
I płynie zwolna tam, gdzie nasz kres,
Psia krew! o życia historja licha,
Ech, co tam zresztą, nie trzeba łez.