Za grosz fantazji, bo skąd ją brać?
Gdy bimber zagryza muzą
Ostatni Dziennik i pora spać
Na prześcieradłach tak zimnych jak szron
Rury płaczą na cały głos
Z serca ucieka mi krew
Ludzie na noc łykają brom
W dziuplach z betonu chorują na sen
Wesołych Świąt, życzy mi ktoś
Zza szyby źle słychać głos
Jakbym już gdzieś widziała go
Pod moim blokiem ciągle sterczy ten gość
Dziś na mieście widziałam twarz
Polubić mogłabym ją
Bliskie szczęście dla ryb i bab (?)
Byle się tylko przeczołgać przez noc
Wesołych Świąt, życzy mi ktoś
Zza szyby źle słychać głos
Jakbym już gdzieś widziała go
Detektor prawdy mógłby wyjaśnić to
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez szans
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Znów lada dzień przyjdą Święta
Na rzece już lód
A pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez szans
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Znów lada dzień przyjdą Święta
Na rzece już lód
Gdy bimber zagryza muzą
Ostatni Dziennik i pora spać
Na prześcieradłach tak zimnych jak szron
Rury płaczą na cały głos
Z serca ucieka mi krew
Ludzie na noc łykają brom
W dziuplach z betonu chorują na sen
Wesołych Świąt, życzy mi ktoś
Zza szyby źle słychać głos
Jakbym już gdzieś widziała go
Pod moim blokiem ciągle sterczy ten gość
Dziś na mieście widziałam twarz
Polubić mogłabym ją
Bliskie szczęście dla ryb i bab (?)
Byle się tylko przeczołgać przez noc
Wesołych Świąt, życzy mi ktoś
Zza szyby źle słychać głos
Jakbym już gdzieś widziała go
Detektor prawdy mógłby wyjaśnić to
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez szans
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Znów lada dzień przyjdą Święta
Na rzece już lód
A pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez szans
Pod szklanym kloszem trzepoce mucha bez tchu
Znów lada dzień przyjdą Święta
Na rzece już lód