.

List do Pana Boga Lyrics

Uliczne porachunki, rabunki dziesiony
Głodne dzieci ulicy zbierające swoje plony
Chodnik krwią zbroczony jak ołtarz na ofiarę
Dasz wiarę? sami wysnuliśmy sen co jest koszmarem
Zawirowania życia zapisane jako blizny
Każdego dnia, każdy z nas omija mielizny
Podczas burzy niektórzy trudny mają start
Jak brat, co sprzedaje grad swoim bliźnim, fakt
Z diabłem pakt krak i hera to rodzeństwo Lucyfera
Śmierć wybiera słabe dusze i zabiera
Teraz przeczuj chłopaka, co kradnie żeby mieć na kraka
Albo dziewczynę, co w ciąży pali heroinę
Nienarodzone dziecko ćpa ze swojej matki łona
Noworodek kona albo rodzi się narkoman
Jestem w szoku, w oku łza się kręci
Wokół tyle zła nie oszczędza nawet dzieci
Pytasz mnie jak leci? co mam tobie odpowiedzieć
Że kolejny mój koleżka do więzienia poszedł siedzieć
Bez poczucia winy, a perfidne gliny
Zastawiają pułapki teraz o tym rymy
Osiedlowe boisko szczelnie zostało zamknięte
Obok nowy monopolowy otwarty na zachętę
A za zakrętem czają się psy schowane
Ich patentem na gorącym łapać dzieciaki pijane
Co żyją w wielkiej aglomeracji
I w momentach frustracji
Robią wiele zwariowanych akcji
System zamiast pomóc ludziom w trudnej sytuacji
Chce tak zwanej resocjalizacji młodej generacji
Na swojej dzielnicy widzę całość zniszczenia
Zagłada pokolenia, gdzie się podziały marzenia?
Niektórzy to wspomnienia zapal czasem znicz na grobie
Niech zapłonie pamięć o tych co po drugiej stronie
Panie Boże pisze do ciebie ten list
Bo jest coraz gorzej, jak mam żyć powiedz mi?
Jak pokonać wszechobecne zło?
Życie jest trudną grą bo takie życia są warunki
Trzeba się odnaleźć w świecie pełnym nienawiści
Wkoło same wałki, każdy każdego czyści
Nie ma lekko i do ciebie pisać muszę
Boże ode złego uchowaj moją duszę

Siedzę w domu przesłuchałem wszystkie płyty
Znowu awantura, zamykam z kopa drzwi
Wychodzę na ulicę szukać terra incognity
Zastanawiam się skąd ta złość co we mnie tkwi
Uspokajam nerwy tetro-hydro-canabis
Czerwone oko łzawi, patrzę vis a vis
Kolejna wspaniała świątynia złotem ocieka
A na schodach czeka brudny wrak człowieka
Czeka na jałmużnę, żeby nie być głodnym
Ludzie pod niebiosa wynoszą swoje modły
Jednak w świecie podłym tyle jest cierpienia
W ludzkich sercach nic się nie zmienia
Każdy nienawidzi, nieważne poganie, chrześcijanie
Muzułmanie, żydzi- człowiek człowieka krzywdzi
Ludzie w oceanie złości więcej nienawiści niż miłości
I ludzkości za hajsem pościg
Ja musze się odnaleźć w tych niespokojnych czasach
Światem rządzi kasa, kto jej nie ma ten zaciska pasa
Choć problemów masa, wiem, że wszystko się ułoży
Bo ufam tobie Synu Boży
Szczery list chłopaka z centrum miasta
Co w tym bagnie musiał dorastać
Musiał sprostać życia wymogom
Iść swoją drogą, żyjąc na krawędzi
Czasem jedną nogą szedłem po stronie śmierci
Nie zaciskam pasa, zaciskam pięści
Pozdrówki od Jurasa przekaz z południowej części
I jeszcze jedno zanim skończy się atrament
Panie miej w opiece dobrych ludzi, amen
Panie Boże pisze do ciebie ten list
Bo jest coraz gorzej, jak mam żyć powiedz mi?
Jak pokonać wszechobecne zło?
Życie jest trudną grą bo takie życia są warunki
Trzeba się odnaleźć w świecie pełnym nienawiści
Wkoło same wałki i każdy każdego czyści
Nie ma lekko i do ciebie pisać muszę
Boże ode złego uchowaj moją duszę
Report lyrics
Wysokie loty (2005)
Intro - odlot Zabijamy ciszę Przemijanie Na własne oczy List do Pana Boga Bilet w jedną stronę Naturalna kolej rzeczy Hipnoza Pojawiam się i znikam Sercem i duchem Poza konkurencją To zbyt piękne... Szukam źródeł Dzień żywych trupów Gra dużego formatu Outro - lądowanie