Ona chyba nigdy nie zasypia
Jest gorączką rozkochanych ciał
Jest wędrówką ośnieżonym szczytem
Jest lawiną popękanych skał
I śledzę ją
Jej każdy gest
Każdy krok
Jak wosku łyk
By dla tych chwil płonąć
Dla tych chwil spłonąć
Śpiewam teraz jej
ty wiesz że mieszkam u niej
Żyję teraz w niej
i dobrze mnie zrozumiej
Tylko ona wie
Że jestem zawsze pół na pół
Żyj i proszę bądź
Jak święty dym
Ona chyba lubi tak się bawić
Palić ciało lizać moje łzy
I jak czarny ból odebrać mowę
Szary błękit i znowu sobą być
Gdzie jest ten raj
I znowu oddał mi
Kolejny ktoś to tylko dreszcz
I każdy głos
Oddałem jej
Tylko to rozumiem
Nic dziś nie rozumiem
Jest gorączką rozkochanych ciał
Jest wędrówką ośnieżonym szczytem
Jest lawiną popękanych skał
I śledzę ją
Jej każdy gest
Każdy krok
Jak wosku łyk
By dla tych chwil płonąć
Dla tych chwil spłonąć
Śpiewam teraz jej
ty wiesz że mieszkam u niej
Żyję teraz w niej
i dobrze mnie zrozumiej
Tylko ona wie
Że jestem zawsze pół na pół
Żyj i proszę bądź
Jak święty dym
Ona chyba lubi tak się bawić
Palić ciało lizać moje łzy
I jak czarny ból odebrać mowę
Szary błękit i znowu sobą być
Gdzie jest ten raj
I znowu oddał mi
Kolejny ktoś to tylko dreszcz
I każdy głos
Oddałem jej
Tylko to rozumiem
Nic dziś nie rozumiem