W przydrożnym rowie jesień przysiada.
Dymi ogniskiem, wichrami gada, trzeszczy kołkami w szczerbatych płotach.
Kot czyści futro nim przyjdzie słota.
Snopy na kopy jesień układa, częściej zaprasza sąsiad sąsiada.
I coraz głośniej dach przypomina, że go otuliła niejedna zima.
Złoto rudzieje w brąz się odmienia, ubywa słońca, przybywa cienia, częściej się zdaje, ze obraz gada, kiedy za oknem pada i pada.
W przydrożnym rowie jesień siwieje, wcześniej ciemnieje i później dnieje. Potem przysypia w białej pościeli i aż się w nicość zimą wybieli.
Dymi ogniskiem, wichrami gada, trzeszczy kołkami w szczerbatych płotach.
Kot czyści futro nim przyjdzie słota.
Snopy na kopy jesień układa, częściej zaprasza sąsiad sąsiada.
I coraz głośniej dach przypomina, że go otuliła niejedna zima.
Złoto rudzieje w brąz się odmienia, ubywa słońca, przybywa cienia, częściej się zdaje, ze obraz gada, kiedy za oknem pada i pada.
W przydrożnym rowie jesień siwieje, wcześniej ciemnieje i później dnieje. Potem przysypia w białej pościeli i aż się w nicość zimą wybieli.