Wyjechałaś wieki temu,
a ja zostałem tu.
Gdy zobaczyłem cię w mych drzwiach znów,
to wszedłem w sferę snów.
Choć upłynęło wiele czasu,
choś jest jakiś on,
chociaż zaraz zmusisz jechać,
poczuliśmy przez kilka minut
jakby nic się nie zmieniło.
Przysłaniam kotarę,
zamykam drzwi,
włączam reflektor,
siedzisz tam gdzie masz być,
wiesz, co masz robić, uśmiechasz się.
Patrz mi na rękę gdy policzę do trzech,
nie mrugaj oczami, bo będzie wstyd
gdy wywołam zdjęcia,
gdy wywołam zdjęcia. (x3)
Kiedy już stąd odjechałaś,
ja długo stałem w drzwiach.
Stałbym może aż do teraz,
zaczęło mocno wiać.
Dziś wiem, co wzrusza cię do granic,
bo masz tak jak ja.
Gdy wystarczą dwa spojrzenia, by być o tym przekonanym, że wciąż jesteśmy tacy sami.
Przysłaniam kotarę,
zamykam drzwi,
włączma reflektor,
siedzisz tam, gdzie masz być.
Wiesz, co masz robić, uśmiechasz się.
Patrz mi na rękę gdy policzę do trzech.
Nie mrugaj oczami bo będzie wstyd,
gdy wywołam zdjęcia.
a ja zostałem tu.
Gdy zobaczyłem cię w mych drzwiach znów,
to wszedłem w sferę snów.
Choć upłynęło wiele czasu,
choś jest jakiś on,
chociaż zaraz zmusisz jechać,
poczuliśmy przez kilka minut
jakby nic się nie zmieniło.
Przysłaniam kotarę,
zamykam drzwi,
włączam reflektor,
siedzisz tam gdzie masz być,
wiesz, co masz robić, uśmiechasz się.
Patrz mi na rękę gdy policzę do trzech,
nie mrugaj oczami, bo będzie wstyd
gdy wywołam zdjęcia,
gdy wywołam zdjęcia. (x3)
Kiedy już stąd odjechałaś,
ja długo stałem w drzwiach.
Stałbym może aż do teraz,
zaczęło mocno wiać.
Dziś wiem, co wzrusza cię do granic,
bo masz tak jak ja.
Gdy wystarczą dwa spojrzenia, by być o tym przekonanym, że wciąż jesteśmy tacy sami.
Przysłaniam kotarę,
zamykam drzwi,
włączma reflektor,
siedzisz tam, gdzie masz być.
Wiesz, co masz robić, uśmiechasz się.
Patrz mi na rękę gdy policzę do trzech.
Nie mrugaj oczami bo będzie wstyd,
gdy wywołam zdjęcia.