Katedra w rękach wroga,
Mór, głód, ofiary krwi
Cierpliwy naród w progach
U zatrzaśniętych drzwi.
Pociągnął wróg za sznury,
By kłamać zaczął dzwon.
Ale nie runął z góry
Oczekiwany ton.
Bo garbus u jego serca wisi
I w spiż parszywym tłucze łbem
Rozbrzmiewa w niespodziewanej ciszy
Jego ni rechot, ni to jęk.
On ceni czyste dzwonu dźwięki.
Prostują mu garbaty los,
Więc widząc kto wziął sznur do ręki
Odebrał panu jego głos.
Więc rodzi wściekłą burzę
I tłumny plac i gmach
Przeklina wróg przy sznurze
Przeklina tłum we łzach.
Uwolnij dzwon poczwaro
Nie ma co jeść, co pić
Nasycić daj się wiarą
Daj chociaż dzwonom bić.
Dopóki sznura wroga dłoń dotyka
Niech huczy w nawach próżna złość
Ja wisieć będę Panu u języka
Aż będzie któryś z nas miał dość.
Lecz nawet gdy mnie diabli wezmą
Poświadczy świętych figur rząd,
Że jeden garbus karku nie zgiął
Wśród upodlonych klątw.
Mór, głód, ofiary krwi
Cierpliwy naród w progach
U zatrzaśniętych drzwi.
Pociągnął wróg za sznury,
By kłamać zaczął dzwon.
Ale nie runął z góry
Oczekiwany ton.
Bo garbus u jego serca wisi
I w spiż parszywym tłucze łbem
Rozbrzmiewa w niespodziewanej ciszy
Jego ni rechot, ni to jęk.
On ceni czyste dzwonu dźwięki.
Prostują mu garbaty los,
Więc widząc kto wziął sznur do ręki
Odebrał panu jego głos.
Więc rodzi wściekłą burzę
I tłumny plac i gmach
Przeklina wróg przy sznurze
Przeklina tłum we łzach.
Uwolnij dzwon poczwaro
Nie ma co jeść, co pić
Nasycić daj się wiarą
Daj chociaż dzwonom bić.
Dopóki sznura wroga dłoń dotyka
Niech huczy w nawach próżna złość
Ja wisieć będę Panu u języka
Aż będzie któryś z nas miał dość.
Lecz nawet gdy mnie diabli wezmą
Poświadczy świętych figur rząd,
Że jeden garbus karku nie zgiął
Wśród upodlonych klątw.