.

Przyjaciele (wg Wiktora Woroszylskiego) Lyrics

Żyło raz przyjaciół dwóch;
Jeden mieli smak i słuch
I na świat patrzyli takim samym wzrokiem;
A na świecie wojna trwała;
Wojna ludzi rozdzielała;
Oni cało szli przed siebie równym krokiem:
Razem naciskali spust;
Razem brali chleb do ust
I do domów list pisali w jednej chwili;
Walczyć wspólnie było raźniej;
Gdy wokoło krwawe łaźnie;
A po łaźniach raźniej kiedy razem pili.

W tym ich mały dramat tkwił:
Jeden pił i drugi pił;
Lali w gardła co popadło równocześnie;
Lecz choć razem wypijali;
W jednej chwili zakąszali;
Jeden później się upijał drugi wcześniej;
Któryś z nich zobaczył raz
Słup, na który zaraz wlazł -
Milczą dzieje czy był trzeźwy czy pijany;
Wtem krzyk straszny przyjaciela:
Złaź! Zobaczą i zestrzelą!
Gdzie i po co!? Na dół złaź! Na boskie rany!

Czemu zaraz mam być trup?
To jest bardzo dobry słup;
Żeby móc poszerzyć sobie horyzonty!
Patrzę w górę i na boki
I niekiepskie mam widoki;
A poza tym sięgam wzrokiem ponad fronty!
Ale ja o ciebie drżę!
Złaź tu do mnie, błagam cię!
Woła druh i odbezpiecza broń w rozpaczy:
Dla twojego dobra przecież
Towarzyszę ci po świecie!
Dla mnie przyjaźń zawsze przyjaźń będzie znaczyć!

Palca spust posłuchał i
Spod chmur ciemnych w barwie krwi
Spadł jak worek ten co szukał śladu gwiazd;
Nikt się nigdy nie dowiedział;
Co zobaczył gdy tam siedział -
Słup, jak słup - a przyjaciela ma się raz!

Jacek Kaczmarski
29.1.1982
Report lyrics