Ten jeden krok dzieli cię od snu
Za tobą dzień przemocy co nas popycha
Do zła obłudy i kłamstw
Ten jeden krok, droga w dół
To twojej duszy głos
Widzę mrok, to płonie nowy ląd
Tylko wiatr posłaniec końca, przeraża
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur...
Strach, stary druh rozrywa twój świat, ugina ci kark
Przegrałeś znów, masz już dość do końca życia
Lecz to nie potrwa dłużej
Gdy zrobisz krok, droga w dół
To Twojej duszy głos
Widzę mrok, to płonie nowy lont
Teraz wiatr gra requiem końca, ogłusza
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny, to nie sen na dnie
To ich krzyk
Widzę lot, koniec, ciemno
Słyszę krzyk - wszystko jedno
Jeden krok - początek końca
To kamienie na dnie, to ich krzyk
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny...
Krzyk, który trwa dzieli cię od dna
Przegrałeś, strach stary druh
Rozerwie ci świat, rozerwie ci duszę
Gdy zrobisz krok, droga w dół
Twojego strachu głos
Widzę mrok, to płonie Nowy Jork
Może wiatr posłaniec końca, przerazi
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny, to nie sen na dnie
To ich krzyk
Widzę lot, koniec, ciemno
Słyszę krzyk - wszystko jedno
Jeden krok - początek końca
To kamienie na dnie, to ich krzyk
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny krzyk
Może wiatr przerazi Cię
Zatrzyma Cię
Za tobą dzień przemocy co nas popycha
Do zła obłudy i kłamstw
Ten jeden krok, droga w dół
To twojej duszy głos
Widzę mrok, to płonie nowy ląd
Tylko wiatr posłaniec końca, przeraża
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur...
Strach, stary druh rozrywa twój świat, ugina ci kark
Przegrałeś znów, masz już dość do końca życia
Lecz to nie potrwa dłużej
Gdy zrobisz krok, droga w dół
To Twojej duszy głos
Widzę mrok, to płonie nowy lont
Teraz wiatr gra requiem końca, ogłusza
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny, to nie sen na dnie
To ich krzyk
Widzę lot, koniec, ciemno
Słyszę krzyk - wszystko jedno
Jeden krok - początek końca
To kamienie na dnie, to ich krzyk
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny...
Krzyk, który trwa dzieli cię od dna
Przegrałeś, strach stary druh
Rozerwie ci świat, rozerwie ci duszę
Gdy zrobisz krok, droga w dół
Twojego strachu głos
Widzę mrok, to płonie Nowy Jork
Może wiatr posłaniec końca, przerazi
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny, to nie sen na dnie
To ich krzyk
Widzę lot, koniec, ciemno
Słyszę krzyk - wszystko jedno
Jeden krok - początek końca
To kamienie na dnie, to ich krzyk
Czekając na lot do nieba, zbierając okruchy chleba
Stoisz bezradnie patrząc w mur, za którym nic już nie ma
A kiedy wylecisz z nieba, stacja końcowa - ziemia
Twardych kamieni głośny krzyk
Może wiatr przerazi Cię
Zatrzyma Cię