.

Katatoniczna gorycz Lyrics

Rodzimy się we wszechświecie, całkiem sami
czasem niebo wpierdala nam się na łeb,
i nie ogarniamy zupełnie, co mamy z tym zrobić.
Jedyne co może nas uratować przed ostatecznym skurwieniem
to wrażliwość i współczucie.
Pewnych rzeczy ponoć nie da się uniknąć,
kiedy wszystko się skończy, komuś musi być przykro.
Wydaje się że wszystko dzieje się zbyt szybko,
a niektórym zbyt łatwo udaje się w nas zniknąć.
Inni z kolei siedzą tam zbyt mocno,
i to co noc pozwala naszym oczom moknąć.
Mimo, że ponoć wszystko dzieje się po coś,
zawsze modlę się o oddech, kiedy dławi mnie samotność.
"Jeśli ja mam problem, to problem ma kłopot".
Powtarzam to jak motto, lecz wątpliwości motłoch się zbiera,
nie oszukam wszystkich, zawsze co najwyżej kogoś nieraz,
pukam do drzwi lecz nikt nie otwiera.
Tam w środku ponoć kiedyś mieszkała nadzieja,
teraz wydaje się, że tam już nic nie ma.
już któryś raz staram się pozbierać,
wtedy znów przychodzi fala, która wszystko mi zabiera.

Śniłem, że stwórca dał mi siłę
choć niewidoczną jak kraina cieni
i pogodziłem się ze wszystkim,
czego nie jestem w stanie zmienić.

Prosiłem, wlej, we mnie tej
odwagi o mój Panie,
bym zmienił wszystko to
co zmienić jestem w stanie.

Rzadko wylewam żale, jak farby na płótno.
Nie oceniam wcale tych, co kradną sobie jutro.
Rozpamiętując jakiś wczorajszy syf,
gorzej gdy martwiąc się o jutro, niszczyć swoje dziś.
Warto dalej iść, choć znicze znów płoną,
bo ulice znów toną, gdzie niby jest ta pomoc ?
Życie to suma oddechów ale ponoć
dopiero kiedy tchu i uśmiechu nam brak,
dowiadujemy się jaki tak naprawdę ma smak.
Myślę tak, że mam majaki jakbym miał jakiś udar,
hołdiaki fałsz składa cnocie - to często obłuda.
Ale babrzesz się w brudach, bo wiesz, że chcesz to piękno.
on odbija w nas piętno, marności i szaleństwo.
Wiesz że musisz się ogarnąć, albo będziesz zdychał cierpiąc.
Kasując przeszłość, swe człowieczeństwo zmieniasz w sieczkę
jesteś zwierzęciem skrojonym na ludzkiej podszewce.
Śniłem, że stwórca dał mi siłę
choć niewidoczną jak kraina cieni
i pogodziłem się ze wszystkim,
czego nie jestem w stanie zmienić.

Prosiłem, wlej, we mnie tej
odwagi o mój Panie,
bym zmienił wszystko to
co zmienić jestem w stanie.
Czasem mam takie loty, których sam nie rozumiem,
nic z nimi nie zrobię bo po prostu nie umiem.
W sumie gdy wstaje, patrze na swoją twarz w l***rze,
kolejny raz jak zawsze widzę tam tylko pustkę.
Chciałem się tego ustrzec, lecz nic się nie zmieniło
Znów nie pamiętam snów, choć wiem co mi się śniło.
Lepiej nie wyłącz Panie, bo we mnie jest ten błazen,
który istnieje wśród przedmiotów ludzi i wydarzeń.
Istnieje wśród kłopotów, wódy i marzeń (dużo wódy)
które za każdym razem chcę zmienić w tę treść.
Ale pożera je jakaś niemocy treść,
jeśli chcesz zobaczyć tęcze, nie narzekaj na deszcz.
Czas pokaże nam cześć, historii która jest przed nami,
a czas uświadomi czy zostałem zrozumiany.

Śniłem, że stwórca dał mi siłę
choć niewidoczną jak kraina cieni
i pogodziłem się ze wszystkim,
czego nie jestem w stanie zmienić.

Prosiłem, wlej, we mnie tej
odwagi o mój Panie,
bym zmienił wszystko to
co zmienić jestem w stanie.

On rzekł "niech tak się stanie"
Wiec proszę jeszcze o rozum wszechmogącego,
by choć na pozór odróżnić pierwsze od drugiego.
"stałbyś się zbyt próżny więc, nie mogę dać Ci tego"
Report lyrics