W bladej skórze bursztynowe topię ostrze,
Białym okiem za płynnym ruchem swym wiodę,
Brudne, żarem jasnym nie pali a rozedrze
Z życia już gnijącego jedną chociaż kroplę.
Dźwięki
Dzwony
To usta przerażone,
Krzyki nieme!
Cienie
I blaski
To oczy strachu
Chaosu szczeliny!
Nie było mnie tu...
Jestem...
Nie będzie...
Literami czerwonymi na czystej niegdyś karcie
Prawa i przykazania swe na bycia czas kładę,
By z ciałem martwym w ziemię uderzyły
W proch miażdżąc kolejną fałszywą księgę!
Przeszłości i przyszłości ślepiec nie widzi,
Co sam oczy wydrapał, czy w łonie matki stracił,
Tylko na ciele swym historię mą piszę
By łatwiej zamknąć było kolejną fałszywą księgę!
Białym okiem za płynnym ruchem swym wiodę,
Brudne, żarem jasnym nie pali a rozedrze
Z życia już gnijącego jedną chociaż kroplę.
Dźwięki
Dzwony
To usta przerażone,
Krzyki nieme!
Cienie
I blaski
To oczy strachu
Chaosu szczeliny!
Nie było mnie tu...
Jestem...
Nie będzie...
Literami czerwonymi na czystej niegdyś karcie
Prawa i przykazania swe na bycia czas kładę,
By z ciałem martwym w ziemię uderzyły
W proch miażdżąc kolejną fałszywą księgę!
Przeszłości i przyszłości ślepiec nie widzi,
Co sam oczy wydrapał, czy w łonie matki stracił,
Tylko na ciele swym historię mą piszę
By łatwiej zamknąć było kolejną fałszywą księgę!