Mineła druga w nocy ktoś zapukał po czym
Usłyszałem otwórz proszę, wiadomość Ci przynoszę
Patrzyłem przez wizjer on dalej mówił otwórz
Muszę wypałnić swoją misję
Lekko uchyliłem z piskiem drzwi
On wiem, że to wszystko dla Ciebie dziwnie brzmi
Ale mnie wpuść mam wiadomość
Skończył wbijając we mnie swój wzrok jak gwóźdź
Patrzyłem na niego gdy już siedział w środku
Czułem jak się rodzi ból w miom żołądku słucham
Nagle najpierw podziękuję że nie mówię tego zza łanćucha
Nagle, nasłuchując zamarł jak drewno
Muszę wiedzieć czy jesteśmy sami tu na pewno
Nie ma nikogo jesteśmy sami
Możesz mówić śmiało do kąd zmierzamy
Mam wiadomość a Ty jesteś ten obiekt
Wiem tylko że przekazać mam ją Tobie
Zaraz to zrobię dziś teraz nie nie przeraź się
Ale mnie już wyniszczyła tracę siłe
Te treści są dal mnie zbyt zawiłe
Spokojnie Ty ją pojmiesz ale ja jestem bliski obłędu
Jak Cię szukam to już trzeci miesiąc z rzędu
Już miał zacząć mówić gardło śliną spłukał
Gotów jakby Tuwim znowu ktoś zapukał
Wizjerem patrze na przybysza
Widzę jak się stara ukryć to że się zadyszał
Uchylam lekko z mojej strony cisza
Ma Pan gościa prawda
Niech Pan go nie słucha jemu trzeba kaftan
Niech Pan go wyrzuci jak on wariatów pełno
To co Panu powie ty tylko pusty bełkot
Kiedy skończył mój gość już dośc nerwowo kawę sączył
Mój gość w reakcji na ostatni epizod
Powiedział moją wiadomość muszę Ci przekazać nim się zbytnio zbliżą
Już tym nie zdziwił mnie ale że się mocno zniecierpliwił więc zaczął
Słowa tej wiadomości wiele znaczą
Wysilił swój intelekt zmarszczył skroń
Tym razem przeszkodził mu telefon
Odebrałam Hallo głos w słuchawce
Wiem że ktoś odwiedzi Pana salon
Niech Pan go nie słucha i prędko wyrzuci
Usłyszałem tylko nim telefon ucichł
Gość prze stole skulił się jak szakal
Nachylił się nade mną mówiąc skup sie teraz błagam
Czułem jak się zmaga jak urosła waga nad tą chwilą
Nagle wpada kamień przebijając okno mi na wylot
Sprawdźam to z podobno pewną siebie miną
spojrzał na mnie wprost potem usłyszałem jego głos
Niech Pan nie będzie głupi ten człowiek Pana zgubi
Niech Pan do wyrzuci nie słucha tego steku bzdur
W ciągu kilku sekund mój cały pokój odbił mi sie w szybie
Widziałem jak mój gośc nerwowow coś napisał
Po czym szybko wybiegł, nie zdążyłem za nim krzyknąć nawet
Rzucam się na kartkę patrze co to
Wybiegając wylał na nią kawe, wzrok wytężam cały skołowany
Odczytałem jeden wers brzmiał Bóg jest skorumpowany
Usłyszałem otwórz proszę, wiadomość Ci przynoszę
Patrzyłem przez wizjer on dalej mówił otwórz
Muszę wypałnić swoją misję
Lekko uchyliłem z piskiem drzwi
On wiem, że to wszystko dla Ciebie dziwnie brzmi
Ale mnie wpuść mam wiadomość
Skończył wbijając we mnie swój wzrok jak gwóźdź
Patrzyłem na niego gdy już siedział w środku
Czułem jak się rodzi ból w miom żołądku słucham
Nagle najpierw podziękuję że nie mówię tego zza łanćucha
Nagle, nasłuchując zamarł jak drewno
Muszę wiedzieć czy jesteśmy sami tu na pewno
Nie ma nikogo jesteśmy sami
Możesz mówić śmiało do kąd zmierzamy
Mam wiadomość a Ty jesteś ten obiekt
Wiem tylko że przekazać mam ją Tobie
Zaraz to zrobię dziś teraz nie nie przeraź się
Ale mnie już wyniszczyła tracę siłe
Te treści są dal mnie zbyt zawiłe
Spokojnie Ty ją pojmiesz ale ja jestem bliski obłędu
Jak Cię szukam to już trzeci miesiąc z rzędu
Już miał zacząć mówić gardło śliną spłukał
Gotów jakby Tuwim znowu ktoś zapukał
Wizjerem patrze na przybysza
Widzę jak się stara ukryć to że się zadyszał
Uchylam lekko z mojej strony cisza
Ma Pan gościa prawda
Niech Pan go nie słucha jemu trzeba kaftan
Niech Pan go wyrzuci jak on wariatów pełno
To co Panu powie ty tylko pusty bełkot
Kiedy skończył mój gość już dośc nerwowo kawę sączył
Mój gość w reakcji na ostatni epizod
Powiedział moją wiadomość muszę Ci przekazać nim się zbytnio zbliżą
Już tym nie zdziwił mnie ale że się mocno zniecierpliwił więc zaczął
Słowa tej wiadomości wiele znaczą
Wysilił swój intelekt zmarszczył skroń
Tym razem przeszkodził mu telefon
Odebrałam Hallo głos w słuchawce
Wiem że ktoś odwiedzi Pana salon
Niech Pan go nie słucha i prędko wyrzuci
Usłyszałem tylko nim telefon ucichł
Gość prze stole skulił się jak szakal
Nachylił się nade mną mówiąc skup sie teraz błagam
Czułem jak się zmaga jak urosła waga nad tą chwilą
Nagle wpada kamień przebijając okno mi na wylot
Sprawdźam to z podobno pewną siebie miną
spojrzał na mnie wprost potem usłyszałem jego głos
Niech Pan nie będzie głupi ten człowiek Pana zgubi
Niech Pan do wyrzuci nie słucha tego steku bzdur
W ciągu kilku sekund mój cały pokój odbił mi sie w szybie
Widziałem jak mój gośc nerwowow coś napisał
Po czym szybko wybiegł, nie zdążyłem za nim krzyknąć nawet
Rzucam się na kartkę patrze co to
Wybiegając wylał na nią kawe, wzrok wytężam cały skołowany
Odczytałem jeden wers brzmiał Bóg jest skorumpowany