Nie jestem Rob, choć mówią mi "Zombie"
Bo stoję sztywny na środku drogi
Buty ciężkie jakbym miał tam kamienie
Opętany, poruszam się jak zwierzę
Przez ciemne moce, prawdziwy omen
Długi chudy człowiek za mikrofonem
Ostry mam język jak smaki Indii
Odprawiam voodoo, to nie Haiti
Sekty Candomblé gdzieś tam w Brazylii
Samba z duchami, samba w bikini
Mikrofon ściskam - to mój talizman
Mikrofon, werbel - moje insygnia
Wykwintne ruchy mam, taniec solo
Ja się nie zmieniam, zostaję sobą
Demon serce zjadł, więc się krztuszę
Jakbym sprzedał diabłu swoją duszę
Wezwał Szatana, wyrzekł się Boga
Krwią podpisał z diabłem cyrograf
Ja tylko stoję, wyrzucam słowa
Znasz tę historię, ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Każdy mój dzień jest jakby skrótem
Dawać mikrofon kiedy się budzę!
To ratuje skórę i czyni cuda
Czyści zainfekowane płuca
To jest druga faza, faza operacji
Odkryty atak, jakbym grał w szachy
Nie jestem antyk jak magnetowid
Ja i mikrofon to Batman i Robin
Szkła w okularach zachodzą mgłą
Jakie ziarno, gleba - taki owoc, plon
Podejdziesz do mnie - kopnie cię prąd
Jestem teraz radioaktywny
Dotkniesz mnie, a zrobisz się siny
Stoisz sztywny, piorunem porażony
Choć to Warszawa, a nie Czarnobyl
Ja tylko stoję, wyrzucam słowa
Ta historia ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ta muzyka - największy afrodyzjak
Moja szczęka ciągle jest sprężysta
Skacze jak źle zmontowany film
Oczy jasne - jestem syberyjski wilk
Nasycam głód, jestem wybredny
To są moje "szatańskie wersety"
Za mikrofonem nie mam litości
Zbliżysz się, to porachuję kości
Większe zakola, w uzębieniu braki
Uderzenie jak Muhammad Ali
Strzelasz tak na chybił-trafił
Ja trenuję w klasztorze Shaolin
Dzień dobry państwu! To "wejście smoka"
To nie shurikeny, to lecą słowa
Ta historia ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla...
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Bo stoję sztywny na środku drogi
Buty ciężkie jakbym miał tam kamienie
Opętany, poruszam się jak zwierzę
Przez ciemne moce, prawdziwy omen
Długi chudy człowiek za mikrofonem
Ostry mam język jak smaki Indii
Odprawiam voodoo, to nie Haiti
Sekty Candomblé gdzieś tam w Brazylii
Samba z duchami, samba w bikini
Mikrofon ściskam - to mój talizman
Mikrofon, werbel - moje insygnia
Wykwintne ruchy mam, taniec solo
Ja się nie zmieniam, zostaję sobą
Demon serce zjadł, więc się krztuszę
Jakbym sprzedał diabłu swoją duszę
Wezwał Szatana, wyrzekł się Boga
Krwią podpisał z diabłem cyrograf
Ja tylko stoję, wyrzucam słowa
Znasz tę historię, ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Każdy mój dzień jest jakby skrótem
Dawać mikrofon kiedy się budzę!
To ratuje skórę i czyni cuda
Czyści zainfekowane płuca
To jest druga faza, faza operacji
Odkryty atak, jakbym grał w szachy
Nie jestem antyk jak magnetowid
Ja i mikrofon to Batman i Robin
Szkła w okularach zachodzą mgłą
Jakie ziarno, gleba - taki owoc, plon
Podejdziesz do mnie - kopnie cię prąd
Jestem teraz radioaktywny
Dotkniesz mnie, a zrobisz się siny
Stoisz sztywny, piorunem porażony
Choć to Warszawa, a nie Czarnobyl
Ja tylko stoję, wyrzucam słowa
Ta historia ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ta muzyka - największy afrodyzjak
Moja szczęka ciągle jest sprężysta
Skacze jak źle zmontowany film
Oczy jasne - jestem syberyjski wilk
Nasycam głód, jestem wybredny
To są moje "szatańskie wersety"
Za mikrofonem nie mam litości
Zbliżysz się, to porachuję kości
Większe zakola, w uzębieniu braki
Uderzenie jak Muhammad Ali
Strzelasz tak na chybił-trafił
Ja trenuję w klasztorze Shaolin
Dzień dobry państwu! To "wejście smoka"
To nie shurikeny, to lecą słowa
Ta historia ciągle nie ma końca
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla... bla bla bla bla bla
Idzie ona tak: od dziesięciu lat
Bla bla bla bla bla...
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat
Ooo w słuchawkach klon
Gadam stereo z obu stron
Ooo moje miejsce, czas
Robię bilans zysków, strat