Nie męcz mnie, zabieraj się
Idź już stąd bo mam cię po tąd
Nie chcę twoich porad, uczucia twoje mam gdzieś
Nie męcz mnie i się stąd wynieś
Jak to źle z oddaną kobietą
Nie czuję, że jestem poetą
Ciągle coś poprawia i czyni mi uwagi
Nie mogę już skupić uwagi
W zwierciadle wyglądam bardzo źle
Ręka drży, pióro z niej leci mi
Męczę się przy pracy i lęki różne mam
A gdy śpię, to głównie w malignie
Z tego wnet tracę cały talent
A sprawność już coraz mniejszą mam
Nie rozkopuj kołdry, bo będę niedobry
Najpłodniej żyję, gdy jestem sam
Idź już stąd bo mam cię po tąd
Nie chcę twoich porad, uczucia twoje mam gdzieś
Nie męcz mnie i się stąd wynieś
Jak to źle z oddaną kobietą
Nie czuję, że jestem poetą
Ciągle coś poprawia i czyni mi uwagi
Nie mogę już skupić uwagi
W zwierciadle wyglądam bardzo źle
Ręka drży, pióro z niej leci mi
Męczę się przy pracy i lęki różne mam
A gdy śpię, to głównie w malignie
Z tego wnet tracę cały talent
A sprawność już coraz mniejszą mam
Nie rozkopuj kołdry, bo będę niedobry
Najpłodniej żyję, gdy jestem sam