Dlaczego siedzisz do pół nocy znów mały?
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty, (labirynty, labirynty)
Dlaczego siedzisz do pół nocy mały znów?
Dlaczego męczysz oczy i pozbawiasz siebie snu?
Barter z czasem, krwiobieg z kwasem, sól w każdej ranie,
A nad ranem ledwo czujesz puls,
Ej..
Dlaczego znowu gapisz się w okno?
Czy ktoś ma przyjść? Na kogoś czekasz tą nocą? Ty..
Jakie nadzieje lokujesz w tym świecie? po co?
Bo tracisz dni na marzenia w ciągłej walce o coś,
Kolejny wieczór taniec w objęciach fantomów,
Z kulą u nogi i barykadą w drzwiach w domu,
Pokusy słabym karzą być byle jakim,
Mieć byle co, byle było, na kacu spędzać poranki,
Szukam znaczenia, wiesz?
Świat już śpi, a ja nie kłamie sam przed sobą że odnajdzie się dziś,
Być w pełni, sen to nie odpowiedz,
Wyjść gorzej, do pustej szklanki przy barze spowiedź.
Dlaczego siedzisz do pół nocy znów mały?
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty,
Przestań..
Ej..
Dlaczego znów mnie pytasz o motywy?
Jesteś tu od zawsze powinieneś przestać się dziwić,
Dawno dzień wstanie ja nawet się nie położę,
Warto, a dla Ciebie kiedyś wymyślę jakąś odpowiedź (bratku),
Moje życie wady, Twoje pretensje,
Moje wybory winy, moje konsekwencje,
Człowiek z tej chwili wyssać esencje,
Wiele zrobię, zrobię wszystko, zrobię jeszcze więcej,
Od zawsze słucham Twojej naiwności,
Z boku patrze jak o kolejne ściany łamiesz kości,
Małe dziecko słońca, żyjesz jak sowa,
Nocami pod zasłoną utkaną z gwiazd się chowasz,
(Wielka głowa?) Pusty zakuty łeb w żelazo,
Mam Cię dość, raz Cię strzelić to za mało,
Parias spać! Ty sam idź!
Wiem można zmusić się do snu, lecz nie dziś..
Dlaczego siedzisz do pół nocy znów mały?
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty,
Przestań..
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty, (labirynty, labirynty)
Dlaczego siedzisz do pół nocy mały znów?
Dlaczego męczysz oczy i pozbawiasz siebie snu?
Barter z czasem, krwiobieg z kwasem, sól w każdej ranie,
A nad ranem ledwo czujesz puls,
Ej..
Dlaczego znowu gapisz się w okno?
Czy ktoś ma przyjść? Na kogoś czekasz tą nocą? Ty..
Jakie nadzieje lokujesz w tym świecie? po co?
Bo tracisz dni na marzenia w ciągłej walce o coś,
Kolejny wieczór taniec w objęciach fantomów,
Z kulą u nogi i barykadą w drzwiach w domu,
Pokusy słabym karzą być byle jakim,
Mieć byle co, byle było, na kacu spędzać poranki,
Szukam znaczenia, wiesz?
Świat już śpi, a ja nie kłamie sam przed sobą że odnajdzie się dziś,
Być w pełni, sen to nie odpowiedz,
Wyjść gorzej, do pustej szklanki przy barze spowiedź.
Dlaczego siedzisz do pół nocy znów mały?
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty,
Przestań..
Ej..
Dlaczego znów mnie pytasz o motywy?
Jesteś tu od zawsze powinieneś przestać się dziwić,
Dawno dzień wstanie ja nawet się nie położę,
Warto, a dla Ciebie kiedyś wymyślę jakąś odpowiedź (bratku),
Moje życie wady, Twoje pretensje,
Moje wybory winy, moje konsekwencje,
Człowiek z tej chwili wyssać esencje,
Wiele zrobię, zrobię wszystko, zrobię jeszcze więcej,
Od zawsze słucham Twojej naiwności,
Z boku patrze jak o kolejne ściany łamiesz kości,
Małe dziecko słońca, żyjesz jak sowa,
Nocami pod zasłoną utkaną z gwiazd się chowasz,
(Wielka głowa?) Pusty zakuty łeb w żelazo,
Mam Cię dość, raz Cię strzelić to za mało,
Parias spać! Ty sam idź!
Wiem można zmusić się do snu, lecz nie dziś..
Dlaczego siedzisz do pół nocy znów mały?
Dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany?
Ciemną nocą, to jakaś autoagresja?
Nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty,
Przestań..